Autor: Kamila Kułak

Spis treści

  1. Podejście biodynamiczne w terapii czaszkowo-krzyżowej.
  2. Terapia pary, ich osobista historia i historia sesji.
  3. Efekty po 6 spotkaniach.
  4. Literatura

1.    Podejście biodynamiczne w terapii czaszkowo-krzyżowej.

Terapia czaszkowo-krzyżowa w ujęciu biodynamicznym kładzie szczególny nacisk na pracę z podstawowymi siłami zarządzającymi naszym funkcjonowaniem. Jest to bezpieczna delikatna terapia a wiedza terapeuty obejmuje m.in. anatomię, embriologię, fizjologię i umiejętności palpacyjne. Sesja odbywa się w ubraniu i w dużej mierze polega na obserwacji i zachęcie do regulacji systemu człowieka. Pracujemy z całym organizmem docierając do źródeł problemów, nie tylko fizycznych, ale też emocjonalnych, czy leczenia traum. Stwarzamy przestrzeń by to co w ciele mogło się wyrazić, uspokoić i zintegrować. Można ją stosować na każdy rodzaj dolegliwości i pomaga odnaleźć w sobie siłę by samemu poradzić sobie z problemem. Efekty są dosyć szybko widoczne, w niektórych przypadkach wystarczają 1-2 spotkania. Terapia nie wprowadza manipulacji wzmacnia natomiast układ nerwowy, na którym przecież wszystko się opiera. Płyn mózgowo-rdzeniowy tworzy się w czaszce,  a dokładnie w trzeciej komorze. Jest rozprowadzany po całym organizmie i nie znajduje się tylko w kręgosłupie, ponieważ został znaleziony nawet w opuszkach palców. Oczyszcza i przenosi potencję zdrowia. W terapii orientujemy się na tę potencję zapraszając ją w różne miejsca, pracujemy w pływach ciała i rytmach m.in. czaszkowym czy długim pływie. Od momentu naszego poczęcia ciało rozwija się według precyzyjnego planu. Proces ten i jego inteligentny porządek nie ma nic wspólnego z genetyką. Embriolodzy twierdzą, że geny samodzielnie nie wpływają na powstanie nowego życia a jedynie pośrednio i to dopiero po szóstym tygodniu życia.

Oddech życia jest to wewnętrzna siła życiowa organizmu, która nie zanika aż do jego śmierci, i którą dr Sutherland rozumiał jako potężną moc wnikającą do ciała i generującą delikatne rytmy poprzez m.in. ruch płynu mózgowo rdzeniowego jako nośnika.1 Zadaniem terapii czaszkowo-krzyżowej jest ułatwianie wyrażania się w ciele pacjenta podstawowego wzorca zdrowia, zachowanie porządku i integralności Oddechu Życia. Jest to powrót do wrodzonej inteligencji ciała. Duża ilość objawów i patologii dotykających ciało i umysł może wywodzić się z zaburzenia tego oddychania.

Wiele tradycji i systemów używa takiego pojęcia jak pierwotna energia, energetyka ciała, kanały energetyczne. W terapii czaszkowo-krzyżowej pobudzamy wewnętrzne zasoby pacjenta, równoważymy u źródła, bez potrzeby znajomości mapy tych kanałów czy rozmieszczenia czakr czyli centrów energetycznych. W terapii nie wysyłamy energii jak to wygląda przy różnych technikach uzdrawiania. Życie w swojej naturze jest relacyjne i praca, którą wykonujemy jest osadzona w relacji z pełnym współczucia rezonowaniem i dostrojeniem się do procesu, który się pojawia u pacjenta.

Fundamentalnym punktem startowym w tworzeniu bezpiecznego środowiska jest nasza umiejętność pogłębionego kontaktu ze stanem bezruchu i odbioru w formie wynegocjowanego z pacjentem kontaktu trzymając empatyczną przestrzeń dla niego. Kluczowe aspekty we właściwym spotkaniu systemu klienta to nieinwazyjne rytuały kontaktu, czynności które nie są przytłaczające czy kierujące procesem. Są to oczyszczanie przestrzeni, poruszanie się do, negocjowanie naszego dystansu zarówno fizycznego jak i mentalnego, osadzenie się w punktach podporu i w szerokim, receptywnym polu percepcji.2

Istoty ludzkie są wyczulone na subtelne zmiany emocjonalne ludzi wokół nich. Poprzez neurony lustrzane rejestrujemy wewnętrzne doświadczenia innych. Gdy od drugiej osoby odbieramy przekaz – jesteś bezpieczny, odprężamy się. Dlatego tak ważne jest osadzenie terapeuty, jego neutralność i głęboki kontakt ze sobą. Większość energii poświęcamy na tworzenie relacji z innymi. Do tego, żebyśmy się mogli uspokoić, zregenerować i wzrastać potrzebujemy wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa.3

W zamierzeniu pracując z parą najpierw zwiększamy dobrostan i dostęp do zasobów pojedynczej osoby i to powinno wpłynąć pozytywnie na relację, w której jest z drugą osobą. Ja natomiast w sesjach z dwoma osobami jednocześnie planuję harmonizować ich organizmy we wzajemnym oddziaływaniu i pole, które tworzą razem. Zamierzam do tego zastosować chwyt krzyżowo-potyliczny w taki sposób, że jedna moja ręka będzie spoczywać na kości krzyżowej jednej osoby a druga na potylicy drugiej. Po osadzeniu się i wynegocjowaniu kontaktu z obiema osobami będę słuchać dynamiki systemu, ruchów i poszerzać percepcję. Z wielką ciekawością podchodzę do tej pracy pierwszy raz pracując z dwoma osobami jednocześnie. Sesji łącznie będzie sześć , dwie indywidualne z każdym z partnerów i dwie razem.

  1. Terapia pary, ich osobista historia i historia sesji.

“Miłość jest żywą sztuką

W przeszłości, leżąc z Tobą w nocy w łóżku i patrząc na Ciebie, dotykając Cię i nie obserwując żadnej reakcji, nieraz zastanawiałem się, dlaczego wydajesz się taka odległa. Ja czuję się dobrze, bardzo mnie pociągasz ale Ty nie wydajesz się zainteresowana. W końcu zrozumiałem, że przez cały dzień Twoje ciało jest w każdej chwili otwierane przez moją miłość lub zamykane brakiem mojej spójności. Tak naprawdę oboje przynosimy wieczorem do łóżka nasze napięcie lub naszą otwartość z całego mijającego dnia. Nasze ciała zapamiętują każde destrukcyjne zachowania i każdy pełen chwały czyn, dzięki którym przejawiła się tego dnia nasza miłość.

Oboje zobowiązaliśmy się do tego, żeby kochać się wzajemnie tak silnie i tak głęboko jak to tylko możliwe. Oboje zobowiązaliśmy się do praktykowania tej ciągle wzrastającej w swojej głębi sztuki miłości. Jednakże nasza praktyka podlega ciągłym wahaniom i zmianom. Ofiara z naszych złączonych razem serc, wzrasta w miłosnej głębi lub staje się bardziej płytka przez decyzje, które podejmujemy w każdej chwili, każdego dnia. Mam nadzieję, że będziemy w stanie śmiać się razem w trudnych dla nas chwilach, ucząc się przy tym na swoich błędach oraz poprawiając swoje umiejętności, pomysłowość i spontaniczność w praktykowanej przez nas sztuce miłości.“

David Deida “Moja ukochana“

Adam znalazł moje ogłoszenie w internecie szukając pomocy w swoim związku małżeńskim w zakresie seksualności. Adam i Anna są razem od ponad 20 lat, małżeństwem od 11 i mają trójkę dzieci. Zgłosili, że chcą popracować nad harmonią w swoim związku i zwiększeniem zadowolenia z życia seksualnego. W tej chwili dużo się kłócą, a Anny marzeniem, co często w domu powtarza,  jest jej wyprowadzka po maturze młodszej córki. Są od kilku miesięcy na terapii dla par u psychologa. Najpierw miałam sesje z Adamem. Adam ma 40 lat, od razu rzuciło mi się w oczy, że jego siła życiowa jest obniżona. Mówił cicho, nie miał bogatej ekspresji, bardziej monotonną i sprawiał wrażenie zrezygnowanego. Mówił, że miewa tiki nerwowe po prawej stronie przełyku i do tego stopnia było to dla niego uporczywe, że próbował to diagnozować… – bezskutecznie. Od razu mi się to skojarzyło z niemożnością wyrażenia przez niego frustracji. Poczułam, że powinnam zrobić dla niego WOSI (narzędzie pomagające pacjentom zorientować się na ciało polegające na zadawaniu pytań odnośnie odczuwanych wrażeń). Dłonie i stopy wydawały się być dla niego blisko a cała struktura ciała zbita. Może to świadczyć o aktywacji u niego współczulnego układu nerwowego. Podczas analizy przypomniało mu się, że często odczuwa ból w okolicy kości krzyżowej, szczególnie przy siadaniu. Jeśli chodzi o granice ciała czuł je dużo szersze przy sercu. Twierdził, że tylko on inicjuje ich spotkania intymne i pragnąłby mieć je znacznie częściej i w bardziej zmysłowy sposób.

Po wykonaniu analizy przeszliśmy do sesji na stole. Zawsze informuje pacjenta, że usiądę za nim i chwilę osadzę się i pooddycham. Zachęcam tez osobę leżącą do wzięcia kilku głębszych oddechów i gdy będzie gotowe przeskanowania ciała w poszukiwaniu zasobów, czyli miejsc, w których jest mu teraz przyjemnie. Na początku sesji trudno było mu znaleźć pozycję, w której będzie wygodnie leżeć. Pod ciałem położyłam mu dwie poduszki co dało mu komfort na tyle, że mogliśmy zacząć. Długo zajęło mu zlokalizowanie zasobów w ciele. Nie do końca rozumiał też co oznacza komfort. Zadał kilka pytań pomocniczych i stwierdził, że najprzyjemniej było mu w lewym ramieniu, co określił jako wygodę.

Ciało było spięte, czułam ciągnięcie do środka tułowia, podobnie jak później u żony, w oddzielnej sesji którą z nią przeprowadziłam. Mało odczuwałam ruchu. Właściwie oba ich systemy przy pierwszych oddzielnych sesjach czułam jako aktywowane do walki lub ucieczki, w trybie przetrwania. W takim stanie ciało przygotowuje się na walkę lub ucieczkę przed zagrożeniem, które nie następuje. Bardzo to obciąża układ nerwowy i hormonalny jak i też cały system człowieka. Prawa strona była lekko uniesiona , przyciągało mnie do prawej kości skroniowej. Przy chwycie skroniowym czułam tam napięcie i nic się nie działo. Zachęcałam więcej potencji do odwiedzenia tego miejsca, zapraszałam przestrzeń, zastosowałam fluktuację poprzeczną i do końca sesji czułam tam napięcie, ale z czasem dużo mniejsze czując stopniową poprawę przy każdej z zastosowanych technik. Miałam też wrażenie, że coś się rozwiązuje w potylicy więc zostałam tam dłużej. Czułam też wzmożone napięcie miednicy, ale podczas jednej sesji nie było czasu na pracę dodatkową pracę z tym miejscem. Postanowiłam do tego wrócić przy następnym spotkaniu. Po sesji Adam bardziej rozmowny i zaczął narzekać na żonę. Miał też wyraźnie pobudzoną ekspresje, jakby w jego ciało wstąpiło więcej życia.

Po sesji gdy Adam jeszcze siedział zadzwoniła Anna. Była umówiona na sesję zaraz po nim. Słysząc jej głos w słuchawce cała się spięłam, ponieważ była bardzo dyrektywna. Okazało się później w rozmowie z nim, że na sesje to on ją namówił a Anna nie bardzo miała na nie ochotę.  Ta informacja zbiła mnie lekko z tropu, bo byłam pewna, że jest odwrotnie, kontaktowałam się z nimi przez jej adres e-mail.

Gdy ją zobaczyłam na żywo okazała się przyjemniejszą osobą, lekko spiętą, ale komunikującą się łagodnie. Anna ma 40 lat i pracuje w zarządzaniu. Mówi o sobie, że ceni wolność. Z sesji, skoro już tu jest, to chciałaby wynieść więcej spokoju, móc wyciszać umysł, móc się szybko przełączać z energii męskiej, którą wykorzystuje w pracy na żeńską w domu i mieć więcej emocjonalnej bliskości z mężem. Twierdzi, że mąż nie znosi sprzeciwu i jest nieempatyczny w stosunku do niej w przeciwieństwie do dzieci. W wyniku tego mniej go szanuje i ma wyobrażenie, że powinien być do nich ostrzejszy. To według niej przeszkadza w komunikacji między nimi. Po osadzeniu się jako zasoby wewnętrzne podała wnętrze dłoni.

Dużo czasu spędziłam przy ramionach próbując wejść w dialog z ciałem. System otworzył się na tyle, że wyczuwałam delikatne ruchy. Przeszłam do głowy, miałam wrażenie, że jest dużo większa co do reszty ciała czym się podzieliłam Anna stwierdziła, że przed tym jak to powiedziałam miała wizje mężczyzny, który jechał rowerem i zamiast głowy miał kapustę. Było to dla niej bardzo dziwne bo nie miewa wizji ani snów. Uznałam, że budzą się w niej różne wrażenia a duża głowa kojarzyła mi się z nadmiarem myślenia. Anna będąc pod wrażeniem tego, że ogóle miała jakieś wizje nie potrafiła znaleźć połączenia z tym co w nich widziała i z tym co mogłyby dla niej znaczyć.

Przyciągała mnie potylica położyłam dłonie lekko po przekątnej głowy orientując się na tą kość i stosując fluktuację pomiędzy dłońmi. Poczułam gorąco promieniujące od moich dłoni i potylicę, która delikatnie zaczyna oddychać. Trudno było mi ocenić gdzie się kończy pełen wydech ale czułam, że coś jeszcze trzyma. Zaprosiłam więcej potencji do tego miejsca ale nic się nie zmieniało pomimo, że czekałam na odpowiedź. Przeszłam do kości krzyżowej i trzymając pod nią dłoń pojawiło się wyjątkowo głośne burczenie w jelitach co po sesji Anna stwierdziła, że jest dla niej nowe.

Miałam wrażenie spłynięcia krwi do tułowia. Kojarzę to z reakcją stresową być może powiązaną z nowymi doznaniami z ciała. Zapytałam Annę jak się czuję odpowiedziała, że dobrze. Przeszłam do stóp zapraszając potencję do nóg i wysyłając zaproszenie do rozprowadzenia jej po całym ciele i harmonizacji. Poszerzyłam percepcję i poczułam jakby te wcześniejsze moje wrażenia rozmywały się a ciało po prostu zatapiało się w stół.

Na drugie spotkanie jeszcze oddzielnej terapii przyszła najpierw Anna. Zapytałam ją co zmieniło się po ostatniej sesji… Użyła takich słów i sformułowań jak: euforia, uczucie przestawienia w głowie, mąż bardziej cierpliwy, mniej myślała niż zwykle i rzadziej myślała o wyprowadzce z domu po maturze córki. Co wcześniej było jej główną strategią na rozpuszczenie napięcia u siebie, powodując je u innych członków rodziny. Tym razem Annie łatwiej było znaleźć zasoby i oprócz podanego jak ostatnio ciepła z wnętrza dłoni znalazła też przyjemność w brzuchu. Poza tym czuła jakby ciało biegło gdzieś mimo, że teraz przecież leży.

Zaczęłam sesję od trzymania ramion. Ciało wydawało mi się jakby było z drewna. Nie jest to więc taka struktura jak metal…jest bardziej giętkie i w pewnym stopniu elastyczne, lekko nawodnione ale też sztywne. Zostałam przy ramionach dopóki nie poczułam większego osadzenia, ciężkości i gotowości systemu na dalszą pracę tego dnia. Wtedy Annie zachciało się płakać, zachęciłam ją werbalnie do wyrażenia emocji ale zamroziła się z powrotem i łzy nie poleciały. Przeszłam wtedy do trzymania głowy.

Pokazała mi się prawa strona potylicy i w ogóle cała prawa strona ciała wydawała się dominująca a lewa jakby mniej żywa. Zaprosiłam więcej przestrzeni i wysłałam zachętę do regulacji. Obie strony wydawały się na zmianę opadać i unosić się bardzo delikatnymi kołyszącymi ruchami. Gdy te ruchy zmalały zmieniłam pozycję. Gdy byłam przy kości krzyżowej miałam wrażenie jakby jej kości biodrowe rozstąpiły się i otworzyło się łono. Anna wtedy zaczęła czuć zgagę i cały przełyk i to po chwili ustąpiło, normalnie twierdziła, że nie ma zgagi. Przeszłam do stóp i wrażenie ciała z drewna stopniowo się rozmywało w miarę poszerzania percepcji i zapraszania potencji do całego systemu.

Poprosiłam Annę by położyła się na lewym boku, chciałam popracować jeszcze nad prawą stroną jej ciała. Zastosowałam chwyt czaszkowo-potyliczny. Miałam wrażenie praktycznie od razu poszerzania się przestrzeni między kręgowych i wydłużania całego kręgosłupa. Im dłużej pozostawałam w tej pozycji ze zrelaksowaną uwagą tym więcej było w jej ciele spokoju i równowagi pomiędzy stronami. Zakończyłam w tej pozycji. Po sesji zgłosiła, że czuła wzruszenie za rodzinę, równowagę. Powiedziała mi też, że w dzieciństwie była zostawiona przez 1 miesiąc bez matki jako noworodek z powodów jej kłopotów zdrowotnych.  Matkę twierdzi, że ma zimną, ciągle też w ciąży z nią gdzieś się spieszyła. Łączy to z tym odczuciem, że ciało biegnie, które jej często towarzyszy. Myślę, że jest to taka jej strategia na oddanie odpowiedzialności za to, że sama tworzy te napięcia.

Adam 2 sesja

Zapytałam co się zmieniło po ostatnim spotkaniu, stwierdził, że nie mógł się doczekać kolejnego czuł się ukojony, miał więcej cierpliwości i więcej zgody, że jest jak jest, nie miał też tyle pretensji do żony, że żyją jej rytmem.

Czuje się też bardziej świadomy jak to określił rzeczywistości.

Gdy się położył czułam, że jego ciało powoli robi się coraz bardziej ciężkie i odczuwałam je jako wodniste. Pokazało mi się do pracy miejsce przy kości krzyżowej. Zorientowałam się na płynne ciało, sprawdziłam swoje punkty podporu i już od strony głowy trzymając Adama za ramiona mentalnie zapraszałam potencję do tego miejsca. Czekałam na odpowiedź ciała około kilku minut. Poczułam też dopiero wtedy, że ciało wchodzi w holistyczną zmianę. Jest osadzone, miałam wrażenie jakby mi pływało pod palcami. Po tych kilku minutach właśnie miejsce inercji przy kości krzyżowej zdawało się rozmywać. Przeszłam do trzymania potylicy i wyobraziłam sobie ruch całego kręgosłupa razem z potylicą jakby zawieszonego w płynach ciała. Początkowo czułam lekkie ciągnięcie i sztywność odcinka szyjnego kręgosłupa.

Poszerzyłam pole percepcji i ruch ten zdawał się być dużo bardziej swobodny i lekki, głowa Adama też lekko napierała moje dłonie. Miałam wrażenie wydłużania się kręgosłupa oraz zwiększania przestrzeni pomiędzy kręgowych szczególnie jeśli chodzi o odcinek szyjny. Adam zupełnie nie był w stanie określić co czuje. Przeszłam do kości krzyżowej. W odczuciu była zamrożona. W miarę upływu czasu i mojego orientowania się na to miejsce temperatura jego ciała zwiększała się. Zaprosiłam potencję do odcinka krzyżowego i czekając na odpowiedź powiększałam percepcję ale do tego momentu, żeby Adam też nie czuł, że go opuszczam. Zauważyłam, że lubi bliski kontakt, stresuje go dystans. Anna, zgłaszała mi, że Adam nagabuje ją dotykiem. Kość krzyżowa delikatnie opadła w dół i miałam też wrażenie odwijania się kości ogonowej. Nie wyczuwałam tego napięcia w miednicy co wcześniej. Sesję zakończyłam w pozycji na boku chwytem czaszkowo-potylicznym. Adam zaczął pochrapywać, jego system odpoczywał. Czułam coraz głębsze osadzenie. Po sesji Adam stwierdził, że nie miał wrażeń z ciała innych niż odpoczynek. Wydawał się być zdziwiony tym, że może tak głęboko się relaksować.

Pierwsza sesja wspólna

Gdy para przyszła pierwszy raz na wspólną sesję pozwoliłam im wybrać kto będzie z przodu ale poprosiłam o to by położyli się na łyżeczkę przytulając się. Adam był na zewnątrz. Jedną rękę umieściłam na kości krzyżowej Adama a drugą Annie na głowie. Właściwie natychmiast poczułam prąd energii płynący od miednicy Adama przez całe ciało Anny i podążający wkoło wracający przodem ciała Anny z powrotem do miednicy Adama. Tak jakby ich ciała były w idealnej równowadze a oni dobrze osadzeni Anna w żeńskiej a Adam w męskiej energii. Naturalnie ich ciała znajdywały drogę do siebie a przyszło do mnie, że to ego chciało zaznaczać nieustannie swoją dominację nad drugą osobą. Rytm tego wyczuwalnego prądu biegnącego przez ich ciała nie zmieniał się, cały cykl trwał może około 5 sekund.

Po jakiś 10 minutach poprosiłam o zmianę ich pozycji i to Anna położyła się na zewnątrz. Prąd energetyczny, który czułam wcześniej zupełnie ustał jakby Adam go generował mając wyłącznie Annę przed sobą. Trudno było mi się orientować na któryś z systemów czułam, że bardziej pracuje w polu naokoło ich. Gdy orientowałam się na nie trudno to określić ale czułam jakby niektóre we wrażeniu fale energii były nieregularne, wydawały się niepełne. Zachęcałam to pole to regulacji. Odpowiadało większą regularnością rytmów.

Wyczuwałam dużą harmonię i spokój, poszerzałam percepcję pozwalając ich ciałom osadzić się głębiej w tym odczuciu. Na wszelkie moje pytania o wrażenia odpowiadali, że jest im dobrze, przyjemnie i bezpiecznie choć Anna lepiej się czuła przed Leszkiem czując się przez niego otulona.

Parę dni po tej sesji dostałam od niej sms z informacją, że odczucia ze spotkań ze mną: bezpieczeństwa, komfortu, spokoju i przyjemności w ciele w jego objęciach dały jej ciału pamięć tego doświadczenia dzięki czemu łatwiej mogła to znaleźć na co dzień.

Druga sesja wspólna

Zastosowałam ten sam układ pozycji dodając jeszcze do tego trzymanie głowy i stóp pojedynczej osoby w parze orientując się na całe pole. Adam od razu zauważył, że mój dotyk jest konkretniejszy, pomimo, że nacisk jaki stosowałam nie zmienił się. Myślę, że to mogło wynikać z tego, że to było nasze drugie spotkanie razem więc czułam się pewniej.

Gdy byłam przy głowie Anny Adam leżąc przed nią poczuł rotację w lewym biodrze, było ono w miejscu a on miał wrażenie, że się obraca. To był pierwszy raz, że zgłosił tak duże wrażenia z ciała. Nie miałam dłoni na nim i pomyślałam później, że wsparło go to w swobodniejszym odczuwaniu siebie pomimo, że wcześniej dążył do dotyku i jedynie wtedy jego ciało się relaksowało. Ja podczas tej sesji z nimi pierwszy raz tak wyraźnie czułam jakby przepływające przez nich i znajdujące się naokoło fale, które obmywały mnie niczym spokojne ale pełne mocy morze. Był to średni i długi pływ.

Dr Sutherland w swoich pracach opisywał Oddech życia właśnie jako ruch przypominający pływy np. Oceanu. Mocniej czułam wdech, fala poruszała się w kierunku naszych głów. Czułam jakby ta fala odżywiała, była pełna energii i była inteligentna. Jakbym dotykała czegoś znacznie większego ode mnie obserwowałam ten proces, który wydawał mi się doskonały i jakby prowadzony przez siłę wyższą. Poprosiłam tą parę o feedback po tych spotkaniach i oboje zgodnie stwierdzili, że oceniają o 20/30% lepszy efekt niż po psychoterapii par na którą chodzili. Spotkania traktowali też trochę jak randkę dla nich i praktykowanie bliskości bez oczekiwań.

  1. Efekty po 6 spotkaniach.

„Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni

Dla barier, przeszkód.

Miłość to nie miłość jeśli,

Zmienny świat naśladując, sama się odmieni

Lub zgodzi się nie istnieć, gdy ktoś ją przekreśli

O nie to znak, wzniesiony wiecznie nad bałwany,

Bez drżenia w twarz patrzący sztormom i cyklonom…”

William Szekspir, Sonet CXVI

Początkowo spotkania te były trudne dla mnie ponieważ oboje bardzo dużo mówili a mi się wtedy wydawało, że potrzebuje jak najwięcej informacji o nich. Przy drugich sesjach indywidualnych przeniosłam innych pacjentów z tego dnia tak by mieć więcej przestrzeni i siły na tę parę. Pierwsza sesja wspólna była mocnym doświadczeniem bo kiedy poczułam, że ich ciała są w idealnej harmonii zrozumiałam, że słuchając ich historii a raczej głównie obwiniania się nawzajem traciłam czas. Też to co napisała Anna, że spotkania ze mną dały ich ciałom pamięć doświadczenia harmonii dzięki czemu łatwiej było im to odnaleźć na co dzień nadały kierunek dalszej pracy. Adam i Anna zrezygnowali z psychoterapii i postanowili kontynuować spotkania ze mną.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że radość jest uczuciem, które można odnaleźć w zwykłym poczuciu wewnętrznego spokoju a nie tylko w silnych emocjach przeżywanych z partnerem.4

Adam tęsknił za namiętnością z Anną nie doceniając, że spotkania intymne mają dosyć często w porównaniu do innych par o których słyszę w gabinecie. Miałam wrażenie, że zmienia się w małego chłopca narzekając na to. To co przeżywaliśmy jako dzieci w relacji z rodzicami nawet jeśli było chaotyczne, pełne lęku o przetrwanie to mali my zrobilibyśmy absolutnie wszystko, żeby relację z opiekunem utrzymać za wszelką cenę. Właśnie dlatego, że inaczej byśmy nie przetrwali. Jest to przyczyna dlaczego czasem pełne przemocy związki lub po prostu takie dalekie od satysfakcji są utrzymywane tak długo, bo ich dynamika jest znajoma dla systemu. Spokój i równowaga wtedy niepokoją. Gdy ciało jest przyzwyczajone do zmian i stresu a to się nie pojawia generujemy związek, który będzie odtwarzał nam te znajome odczucia.

Systemy tej pary zdawały się być przyzwyczajone do dynamiki bliskości i ucieczki.

Moją intencją na te spotkania było wprowadzenie jak największej możliwej harmonii między nimi.Bardziej bezpieczny styl przywiązania, zmniejszenie stresu u obojga partnerów, więcej cierpliwości do siebie nawzajem są bardzo obiecujące i w tym sensie zamierzam kontynuować terapie też z innymi parami.Widzę też duży sens w pracy z partnerami najpierw oddzielnie przed wspólną sesją, po to, żeby ich poznać i też z powodów technicznych. Gdy leżą razem nie mam dostępu do systemu oddzielnie, przynajmniej tak to odczuwam. Nawet jeśli orientuje się na jedną osobę to informacji napływa tak dużo, że nie da się nie odczuwać drugiego układu nerwowego, płynnego ciała i wszystkiego co się wiąże z systemem drugiego człowieka.

Za każdym razem jak przychodzili do mnie Adam i Anna widziałam ich zmiany jakby pękała skorupka maski, którą na co dzień noszą. Otwierali się na siebie samych i ich dwoje jako parę wciąż ciekawą siebie. Z każdym spotkaniem zwiększał się u nich tzw. Flet senes, czyli dostęp do holistycznego, osobistego ucieleśnionego doświadczenia obejmującego odczucia, sensacje i emocje.5 Flet senes obejmuje też odczuwanie energii i każdego procesu organizowania się systemu człowieka i jest jego własnym osobistym, wewnętrznym doświadczeniem w danym momencie.Może obejmować też wizje i myśli ale głównie jest wymiarem odczuwania subtelnych form organizowania się Nas cieleśnie. Im większy dostęp do tego jednostki tym większe prawdopodobieństwo bardziej spektakularnych zmian i reorientacji do bycia w naturze, powrotu do naszej wrodzonej matrycy zdrowia.Jest tam dostęp do informacji potrzebnych do rozwiązania wewnętrznego konfliktu czy wątpliwości.Dostęp do felt sense jest użyteczny w każdym rodzaju terapii, jest też przestrzenią do którą zyskujemy przez podróż naszej świadomości. Niektóre osoby potrzebują czasu i ćwiczeń, żeby w ogóle poczuć co się dzieje w ich ciele. Pomagają w tym też umiejętności werbalne terapeuty.

Gdy podczas sesji mówię co odczuwam w ciele pacjenta on często udaje się tam swoją świadomością jakby sprawdzając to o czym mówię, jeśli akurat tam nie był. Gdy nasze świadomości spotykają się widzę to jakby kule światła wprowadzającą równowagę, uleczenie, potencję. Zależnie co jest potrzebne w danej chwili coraz bardziej przekonuje się do wagi używania słów podczas terapii. Początkowo stresowało mnie to bałam się przeszkadzać w moim rozumieniu pacjentowi w relaksie teraz nie wyobrażam sobie sesji bez używania umiejętności werbalnych. Zarówno i Adam jak i Anna mieli problem początkowo z nazywaniem co się dzieje w ich ciałach a to że mówiłam co odczuwam pomogło im znaleźć zasób słów na ten temat i poszukać takich sensacji czy wrażeń w ciele. Jestem pewna, że bez używania umiejętności werbalnych przeze mnie byłoby im znacznie trudniej.

Literatura:

  1. Mądrość ciała M. Kern str. 5,
  2. Foundations in Craniosacral biodynamics vol2 the sentient Embryo, Tissue Intelligence and Trauma Resolutions Franklyn Sills, page 2
  3. Strach ucieleśniony Mózg, umysł i ciało w terapii traumy, Bessel van der Kolk Str. 102-103
  4. Droga do bliskości Prawda, szacunek i trwała miłość w związku Pia Melody, Lawrence S. Freundlich
  5. Being and becoming Psychodynamics, Buddhism and the origins of Selfhood Franklyn Sills, page 97
  6. Intimate communion, David Deida