Mimo, iż dostępność terapii czaszkowo-krzyżowej w Polsce rośnie, to nadal jest ona metodą dość tajemniczą, na temat której krąży wiele fałszywych przekonań. Pewną aurę tajemniczości tworzy niewątpliwie sama nazwa terapii. Dodatkowo dość trudno w krótki i przystępny sposób przekazać rzetelną informację dotyczącą terapii czaszkowo-krzyżowej. Ponadto branżowa terminologia jest na tyle specyficzna, że dla osób postronnych może brzmieć nieco dziwnie. W informacjach o tej metodzie można znaleźć długą listę schorzeń psyche i soma, w których leczeniu może być pomocna. Jednocześnie wskazuje się niewiele przeciwskazań jej stosowania oraz podkreśla się brak występowania negatywnych skutków ubocznych. Tymczasem terapia czaszkowo-krzyżowa operuje bardzo delikatnym dotykiem, który w moim odczuciu jest powszechnie niedoceniany. Podczas terapii czaszkowo-krzyżowej pozornie niewiele się dzieje, a jednak przynosi ona efekty, niekiedy wręcz spektakularne. Część osób uczestniczących w moich sesjach treningowych była szczerze zaskoczona tym, że terapia ta działa.

Na czym zatem polega fenomen skuteczności biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej? Jest to metoda pracy poszukująca wrodzonego zdrowia i opierająca się na zasobach klienta. Traktując człowieka, jego ciało, psychikę oraz jego doświadczenia z szacunkiem, oddziałuje na najgłębsze poziomy jego istnienia. Istotnym czynnikiem wpływającym na skuteczność tej terapii jest według mnie także jej relacyjny charakter. Proces terapeutyczny odbywa się zawsze w relacji terapeuty z klientem. Właśnie o tym wymiarze terapii czaszkowo-krzyżowej jest ta praca.

W celu głębszego zrozumienia tematu, najpierw przestawię podstawowe założenia terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym. Następnie krótko opiszę teorię poliwagalną, by w kolejnym kroku wyjaśnić w jaki sposób relacyjność terapii czaszkowo-krzyżowej przekłada się na jej skuteczność.

Dla uproszczenia przekazu w niniejszej pracy będę posługiwała się końcówkami męskimi lub bezosobowymi. Chciałabym jednak podkreślić, iż jako terapeutę i klienta rozumiem osoby o różnych płciach.

Podstawowe założenia terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym

W niniejszej pracy uwzględniam biodynamiczne podejście do terapii czaszkowo-krzyżowej. U podstaw tej holistycznej terapii leży przekonanie, iż człowiek nie jest wyłącznie złożonym zbiorem różnego rodzaju tkanek. Biodynamiczne podejście odwołuje się bezpośrednio do odkryć dr Williama Sutherlanda (1873-1954). Zauważył on, że ośrodkowy układ nerwowy, a także struktury z nim związane podlegają stałym, rytmicznym ruchom. Ze względu na to, że owo rytmiczne rozszerzanie i kurczenie się systemu przypominało mu cykl oddechowy, nazwał to zjawisko mechanizmem pierwotnego oddychania, a wrodzoną życiodajną siłę organizmu – Oddechem Życia. Terapia czaszkowo-krzyżowa w ujęciu biodynamicznym traktuje Oddech Życia jako fundamentalną zasadę odpowiedzialną za utrzymanie równowagi i zdrowia człowieka[1].

Dr Sutherland zauważył, że Oddech Życia skupia się w płynie mózgowo-rdzeniowym. Fluktuacja płynu mózgowo-rdzeniowego obmywa autonomiczny układ nerwowy. Ten z kolei kontroluje utrzymanie wszystkich czynności życiowych takich jak, m.in. metabolizm czy oddychanie. Tym samym działanie Oddechu Życia można zaobserwować we wszystkich procesach fizjologicznych. Według dr Sutherlanda pulsacja płynu mózgowo-rdzeniowego odzwierciedla Oddech Życia, a siła Oddechu Życia, zwana mocą Oddechu Życia, kieruje pulsacją. W odpowiedzi na moc Oddechu Życia płyn mózgowo-rdzeniowy pulsuje w oponie twardej: opływa mózg i rdzeniem kręgowym kieruje się do kości krzyżowej. W wyniku tej pulsacji płynu mózgowo-rdzeniowego, kości czaszki i kość krzyżowa poruszają się. Ze względu na ten aspekt terapia zawdzięcza swoją nazwę, nadaną jej przez dr Johna E. Upledgera (1932-2012)[2].

U podstaw koncepcji biodynamicznej stoi przekonanie, że moc Oddechu Życia jest siłą organizującą energię życiową i posiadającą potencjał uzdrawiania. Podejście biodynamiczne do terapii rozwijał m.in. Franklyn Sills (ur. 1947), który rozszerzył rozumienie systemu czaszkowo-krzyżowego, czyli mechanizmu pierwotnego oddychania dr Sutherlanda, na system pierwotnego oddychania. System ten obejmuje płyn mózgowo-rdzeniowy, kości czaszki, kość krzyżową oraz ośrodkowy układ nerwowy wraz z otaczającymi go oponami [3].

Za dr Sutherlandem wyróżnia się pięć aspektów pierwotnego oddychania[4]:

  1. Wrodzona fluktuacja płynu mózgowo-rdzeniowego
  2. Wrodzona ruchliwość ośrodkowego układu nerwowego
  3. Ruchomość systemu wzajemnego napięć membran
  4. Ruch kości czaszki
  5. Mimowolne ruchy kości krzyżowej względem kości biodrowych miednicy.

W stanie zdrowia wszystkie składowe tego systemu harmonijnie oddziałują na siebie. Pomimo tego, że każdy z elementów pierwotne oddychanie wyraża w swój specyficzny sposób, to działają one razem tworząc zintegrowany układ[5].

Terapeuta czaszkowo-krzyżowy podczas sesji dostraja się do Oddechu Życia klienta. Jest to możliwe m.in. dlatego, że wszystkie elementy systemu pierwotnego oddychania znajdują się w ruchu. Cykliczne ruchy Oddechu Życia składają się z dwóch faz: wdechu i wydechu, podczas których zachodzi subtelny ruch tkanek i płynów. W systemie pierwotnego oddychania zidentyfikowano trzy główne pływy, które są przejawem innego poziomu funkcjonowania Oddechu Życia. Pierwszy z nich to rytmiczny impuls czaszkowy. Jest on najbardziej powierzchownym przejawem Oddechu Życia, pojawiającym się z częstotliwością ok. 8-12 cykli na minutę. W nim każda tkanka wyraża swój specyficzny wzorzec ruchu. Rytmiczny impuls czaszkowy pokazuje w jaki sposób zasoby zdrowotne człowieka radzą sobie ze skutkami różnych oddziaływujących na niego czynników. W związku z powyższym, jest to pływ stosunkowo najbardziej podatny na zmianę pod wpływem doświadczeń. Głębszym pływem, który napędza rytmiczny impuls czaszkowy, jest tzw. średni pływ. Jest on bardziej subtelny i wyraża się z częstotliwością 2,5 cyklu na minutę. W biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej przyjmuje się, że średni pływ niesie dostępną potencję, czyli moc ożywiającą organizm. Właśnie dlatego ten pływ jest podstawową ekspresją stanu zdrowia. Z tego powodu terapeuta podczas sesji najczęściej dostraja się do tego pływu klienta. Najgłębszym, będącym najbardziej podstawowym przejawem Oddechu Życia, jest tzw. długi pływ. To on kreuje formę i funkcję w organizmie, jest siłą napędową średniego pływu. Długi pływ jest niezależny od uwarunkowań i doświadczeń. Jest on przejawem podstawowego zdrowia, którego nigdy nie tracimy. To on reguluje wszystkie funkcje organizmu. Długi pływ  jest stabilny i ma częstotliwość 1 cyklu na 100 sekund. Wszystkie trzy opisane wyżej pływy powstają z dynamicznego bezruchu, zwanego dynamiczną ciszą. To dynamiczna cisza jest kwintesencją istnienia, jest istotą bycia[6].

Podstawowe założenia teorii poliwagalnej

Teoria poliwagalna została stworzona przez dr Stephena Porgesa (ur. 1945). Zmieniła ona sposób postrzegania autonomicznego układu nerwowego, który monitoruje i reguluje działanie organów wewnętrznych: serca, płuc, żołądka, wątroby, pęcherzyka żółciowego, nerek, jelit, narządów płciowych. Lepsze zrozumienie sposobu działania autonomicznego układu nerwowego, przełożyło się więc na możliwość bardziej skutecznych metod leczenia wielu chorób czy dolegliwości.

Wyróżnia się trzy podstawowe zasady organizujące teorię poliwagalną: hierarchia autonomiczna, neurocepcja oraz koregulacja.

Zasada hierarchii autonomicznego układu nerwowego mówi o tym, że układ ten składa się z trzech szlaków autonomicznych, służących przetrwaniu. Są to szlaki zagnieżdżone jeden w drugim, powstałe w trakcie ewolucji. Istotne jest to, że starsze szlaki nie zanikały wraz z pojawieniem się nowszego oraz nie traciły swoich funkcji związanych z reakcją obronną organizmu[7]. Teoria poliwagalna zakłada, że w reakcji na czynniki środowiskowe autonomiczny układ nerwowy reaguje w taki sposób, że to młodsze obwody działają jako pierwsze.

Najmłodszy ewolucyjnie jest zmienilizowany szlak błędny brzuszny, który rozwinął się u ssaków z gałęzi przywspółczulnej około 200 mln lat temu. Jest to tzw. układ zaangażowania społecznego. Działanie tego szlaku przejawia się dobrym samopoczuciem i wspiera zachowania związane ze współpracą z innymi. Jest to strategia bezpieczeństwa oparta na kooperacji z innymi. Szlak błędny brzuszny niejako nadzoruje pracę całego autonomicznego układu nerwowego[8]. Zgodnie z teorią poliwagalną, by osiągnąć stan zaangażowania społecznego, prawidłowo musi funkcjonować pięć nerwów czaszkowych: nerw trójdzielny (V), nerw twarzowy (VII), nerw językowo-gardłowy (IX), część brzuszna nerwu błędnego (X), rdzeniowy nerw dodatkowy (XI)[9].

Około 400 mln lat temu wykształcił się współczulny układ nerwowy. Ta droga autonomicznego układu nerwowego aktywuje się, gdy organizm wykrywa zagrożenie. Wówczas w odpowiedzi następuje reakcja mobilizacji ciała w taki sposób, by mogło ono podjąć walkę lub ucieczkę, w zależności od oceny sytuacji. Pień współczulny wiąże się więc z takimi emocjami jak strach czy gniew[10]. Ponadto odpowiada on za koordynację krążenia, pracę serca, regulację temperatury ciała, reaguje na zmiany postawy oraz dostarcza energii[11].

Najstarszy ewolucyjnie jest układ błędny grzbietowy, który wykształcił się około 500 mln lat temu. Jest on nieustannie aktywny w tle, bo reguluje pracę narządów podprzeponowych[12]. W sytuacji przytłaczającego zagrożenia powoduje znieruchomienie organizmu. Uruchomienie tej drogi autonomicznego układu nerwowego wiąże się z poczuciem bezradności, apatii, manifestuje się w wycofaniu, dysocjacji[13].

Gałąź przywspółczulna, oparta na nerwie błędnym jest więc zarówno najstarszym, jak i najmłodszym szlakiem ewolucyjnym autonomicznego układu nerwowego. Nerw błędny, będący głównym elementem gałęzi przywspółczulnej autonomicznego układu nerwowego, przebiega od rdzenia przedłużonego do klatki piersiowej i brzucha. Unerwia on gardło, krtań, płuca, serce, nerki, żołądek, wątrobę, trzustkę, dwunastnicę i część jelita grubego. Jego grzbietowa część oddziałuje na narządy znajdujące się pod przeponą, a jego część brzuszna oddziałuje na narządy leżące nad przeponą. Oba szlaki błędne umożliwiają dwukierunkową komunikację: od mózgu do narządów oraz od narządów do mózgu[14].

Hierarchiczność autonomicznego układu nerwowego polega na tym, że jego obwody przechodzą skokowo, z jednego stanu w drugi. Na szczycie drabiny znajduje się najmłodszy układ zaangażowania społecznego. Szczebel niżej znajduje się pień współczulny, a na dole drabiny znajduje się najstarszy obwód błędny grzbietowy. Aktywność części brzusznej hamuje działanie obu starszych ewolucyjnie układów. Przechodzenie z poszczególnych obwodów może odbywać się „po kolei”, czyli ze stanu zamrożenia/zamarcia może człowieka przenieść do stanu walki/ucieczki aktywność pnia współczulnego (np. poprzez sport). Następnie ze stanu walki/ucieczki aktywacja części brzusznej gałęzi przywspółczulnej może wprowadzić człowieka w stan zaangażowania społecznego. Możliwe jest również, aby działanie obwodu błędnego brzusznego przeniosło człowieka bezpośrednio ze stanu zamierania czy dysocjacji do stanu aktywności społecznej[15].

Oprócz trzech wyżej opisanych obwodów autonomicznego układu nerwowego, wyróżnia się jeszcze dwa stany hybrydowe. Pierwszy z nich ma miejsce, gdy część grzbietowa nerwu błędnego przyhamowuje aktywność fizyczną człowieka, a część brzuszna pozwala mu czuć się bezpiecznie. W takiej sytuacji możliwe jest doświadczanie intymności. Natomiast drugi stan hybrydowy polega na tym, że pień współczulny aktywuje reakcję walcz/uciekaj, a część brzuszna nerwu błędnego buduje jednocześnie poczucie bezpieczeństwa. Zatem ten stan manifestuje się w życzliwej rywalizacji, prowadzonej zgodnie z ustalonymi zasadami, np. w ramach współzawodnictwa sportowego czy podczas rozgrywek gier planszowych[16].

Druga zasada teorii poliwagalnej dotyczy neurocepcji. Jest to termin, którym dr S. Porges określił sposób, w jaki obwody neuronalne oceniają sytuację jako bezpieczną, niebezpieczną lub zagrażającą życiu. Teoria poliwagalna przyjmuje, że ta ocena zagrożenia dokonuje się nieustannie, bez udziału świadomości. Co ważne jest to mechanizm zdolny do natychmiastowej zmiany stanu fizjologicznego. Neurocepcja pozwala na szybką interpretację oraz automatyczną reakcję organizmu, by ułatwić jednostce przeżycie. Człowiek najczęściej nie jest świadomy sygnałów odbieranych przez neurocepcję. Może jednak być świadomy zmiany swojego stanu fizjologicznego, wynikającej z działania neurocepcji. Świadomość zmiany stanu fizjologicznego nazywana jest interocepcją. Niestety neurocepcja nie zawsze działa adekwatnie do sytuacji. Zdaniem dr S. Porgesa wadliwa neurocepcja jest reakcją adaptacyjną służącą przetrwaniu. Błąd w ocenie stopnia zagrożenia w środowisku może polegać na tym, że obwody neuronalne dostrzegają zagrożenie tam, gdzie go nie ma albo rejestrują wskaźniki bezpieczeństwa, w sytuacjach, gdy zagrożenie obiektywnie istnieje[17]. Błędna neurocepcja może występować, np. w wyniku traumy lub działania środków biochemicznych.

Trzecia z podstawowych zasad teorii poliwagalnej mówi o koregulacji. Opisuje ona wzajemną regulację stanów fizjologicznych między jednostkami, a także większymi zbiorowościami[18]. Polega to na tym, że autonomiczne układy nerwowe jednostek przebywających w swoim otoczeniu oddziałują na siebie nawzajem, dostrajają się do siebie. Dzięki koregulacji łączymy się z innymi i budujemy wspólne poczucie bezpieczeństwa. Ponadto nieustanne doświadczanie koregulacji staje się fundamentem do rozwinięcia zdolności samoregulacji, czyli regulowania własnego zachowania bez pomocy innych[19].

Stan autonomicznego układu nerwowego jest wskaźnikiem ogólnego poziomu zdrowia oraz dobrostanu człowieka. Ponadto, gdy autonomiczny układ nerwowy znajduje się w stanie zaangażowania społecznego, dużo skuteczniejsze jest prowadzenie leczenia zaburzeń fizycznych i psychicznych[20].

Relacja terapeutyczna w biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej

Podczas szkolenia przyszły terapeuta czaszkowo-krzyżowy dowiaduje się jak działa system napięć oponowych, ruch kości czaszki i kości krzyżowej, na czym polega i jak wyraża się ruchliwość autonomicznego układu nerwowego oraz fluktuacja płynu mózgowo-rdzeniowego. Doskonali on także zdolności palpacyjne, umiejętności słuchania organizmu klienta i nabywa wiedzę w jaki sposób wspomagać proces jego zdrowienia. Ważnym aspektem szkolenia terapeuty w nurcie biodynamicznym jest również budowanie oraz utrzymywanie dobrej relacji terapeutycznej z klientem w trakcie sesji.

Przeprowadzone badania psychologiczne mówią o tym, że skuteczność psychoterapii zależy od tego czy klient czuje się bezpiecznie w otoczeniu terapeuty. Co zaskakujące, jakość relacji terapeutycznej jest ważniejszym czynnikiem powodzenia psychoterapii niż rodzaj wykorzystywanych podczas niej technik[21]. Moje dotychczasowe doświadczenia zarówno jako klientki, jak i terapeutki czaszkowo-krzyżowej, pozwalają mi sądzić, iż podobnie jest w przypadku terapii czaszkowo-krzyżowej.

Jak zatem rozumiem relację terapeutyczną w terapii czaszkowo-krzyżowej? W moim odczuciu jest to wzajemne oddziaływanie na siebie terapeuty i klienta, zarówno w świadomy, jak i nieświadomy sposób. Pomimo tego, iż za jakość relacji terapeutycznej w szczególny sposób odpowiada oczywiście terapeuta, to swój wkład w tę relację wnosi również klient. Mimo iż postawa klienta jako taka nie jest przedmiotem tej pracy, to warto pamiętać o tej odpowiedzialności osób, które korzystają z terapii czaszkowo-krzyżowej.

Zbudowanie dobrej jakości relacji terapeutycznej podczas terapii czaszkowo-krzyżowej wymaga stworzenia przez terapeutę bezpiecznej przestrzeni. Ważne jest to, by ta przestrzeń była bezpieczna zarówno dla terapeuty, jak i dla klienta. Dr S. Porges udowadnia, że sygnały płynące od osoby, która sama czuje się bezpiecznie, pozwalają osobie chorej czy osłabionej wyjść ze stanu aktywacji układu współczulnego (walka/ucieczka) lub zamarcia (układ błędny grzbietowy). Jest to ważne dlatego, że szlaki neuronalne aktywowane, gdy jednostka czuje się bezpiecznie, są tożsame z tymi, które podtrzymują zdrowie, regenerację i rozwój organizmu[22].

Budowanie bezpiecznej przestrzeni terapeutycznej w terapii czaszkowo-krzyżowej odbywa się na wielu poziomach. Najbardziej oczywistym i dosłownym jest stworzenie komfortowego miejsca. Chodzi o to, by w pomieszczeniu, w którym prowadzona jest sesja, np. panowała odpowiednia temperatura powietrza oraz by zbyt wiele lub zbyt silne bodźce nie docierały do układu nerwowego terapeuty i klienta. Ważne jest także to, by podczas sesji było klientowi i terapeucie zwyczajnie wygodnie. Dlatego w gabinecie znajdują się koce, poduszki czy podpórki. Tak jak wspomniałam, terapeuta potrzebuje zadbać o wygodę klienta oraz własną. Jest to ważne z tego powodu, że terapeuta, który czuje się komfortowo, wysyła podświadomie sygnały, które dzięki neuronom lustrzanym są odczytywane przez autonomiczny układ nerwowy klienta. Zatem przy rozluźnionym terapeucie klientowi łatwiej poczuć się bezpiecznie. Poza tym, warto pamiętać o tym, że terapeucie, który pracuje w komfortowych dla siebie warunkach, łatwiej prowadzi się sesję.

Bezpieczeństwo buduje się oczywiście także na głębszych poziomach. W celu ułatwienia tego zadania w biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej stworzono specjalny protokół postępowania, zwany rytuałami kontaktu. Obejmuje on takie czynności terapeuty jak: otworzenie się na neutralne słuchanie i przyjmowanie tego, co przyniesie sesja, osadzenie się w byciu tu i teraz (dzięki tzw. punktom podporu), wynegocjowanie z klientem komfortowego kontaktu, odwołanie się do dostępnych zasobów własnych i klienta.

W świetle teorii poliwagalnej powyższe działania mają niezmiernie ważny wkład w cały proces terapeutyczny. W terapii czaszkowo-krzyżowej punktem, od którego może zacząć się proces zdrowienia jest osadzenie się terapeuty i klienta w relacji oraz pojawienie się tzw. holistycznej zmiany. W biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej jest ona rozumiana jako proces odpuszczenia świadomej kontroli oraz przekierowywania się organizmu klienta ze wzorców inercyjnych na własne zasoby i Oddech Życia. To czas, w którym klient czuje się na tyle bezpiecznie, by móc porzucić świadomą kontrolę nad tym, co wydarzy się podczas sesji.

Niezbędnym elementem budowania bezpiecznej przestrzeni jest dobrej jakości obecność terapeuty. Obecność ta musi być ugruntowana, mocno osadzona w tu i teraz. To właśnie punkty podporu są pomocnym narzędziem do podtrzymywania uważności terapeuty na to, jak przebiega sesja. Pomagają one również rozeznać co dzieje się w danym momencie z klientem oraz w jaki sposób, to oddziałuje na samego terapeutę. Dzięki temu umocowaniu w teraźniejszości, terapeuta może stać się swoistą kotwicą dla klienta. W takich warunkach klient nieświadomie również bardziej osadza się w teraźniejszości, co jest cenne zwłaszcza dla osób zdysocjowanych. Takie zabezpieczenie jest szczególnie istotne także w przypadku, gdy podczas terapii klient przepracowuje traumę. W swoich sesjach ćwiczeniowych wielokrotnie zdarzyło się, że klienci przepracowywali swoje traumy. W takich przypadkach zawsze wyjątkowo troskliwie pilnowałam swoich punktów podporu, by stanowić silne oparcie dla klientów w ich procesach. Sami klienci bywali zaskoczeni tym, że zmierzenie się podczas sesji z jakimś bardzo trudnym dla nich doświadczeniem nie powodowało w nich paniki czy innych typowych dla nich reakcji. Nie podlegali oni retraumatyzacji, ale z pewnym dystansem i w poczuciu bezpieczeństwa rozwiązywali sprawy, które wcześniej były dla nich zbyt trudne do rozwiązania. Uważne bycie tu i teraz jest na tyle istotne dla terapeuty, że umiejętność funkcjonowania w uważności należy pielęgnować także poza gabinetem. Istnieją różne sposoby, w jaki można doskonalić swoją uważność. Osobiście przeszłam ośmiotygodniowy kurs rozwijania uważności, opracowany przez Johna Kabat-Zinna, czyli MBSR – Mindfulness Based Stress Reduction. Dzięki temu kursowi zdecydowanie łatwiej mi skupiać swoją uwagę podczas sesji, co bezpośrednio przekłada się na ich jakość.

Innym, bardzo cennym dla mnie narzędziem, jest uświadomienie sobie przed sesją własnej linii środkowej. Takie zorientowanie się kim jestem, jaka jestem i gdzie jestem, gdzie znajdują się moje granice, jeszcze przed przyłożeniem dłoni do ciała klienta, daje mi poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu dużo łatwiej jest mi towarzyszyć klientowi podczas sesji. Wydaje mi się, że takie wyraźne określenie przez terapeutę granicy między sobą a klientem w relacji terapeutycznej, zapewnia również większy komfort autonomicznemu układowi nerwowemu klienta. Dzięki temu obecność terapeuty nie jest osaczająca i daje możliwość swobodnego wyrażenia się systemowi klienta. Tym samym powstaje większa szansa na aktywację u niego układu zaangażowania społecznego, co z kolei przekłada się na zwiększenie skuteczności procesu odzyskiwania równowagi biodynamicznej.

Kolejnym ważnym aspektem relacji terapeutycznej jest otwartość terapeuty. Rozumiem ją dość szeroko. Z jednej strony chodzi o to, by terapeuta zapewnił klientowi szerokie pole. Podczas biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej często pracuje się z wrażliwymi tematami czy miejscami w ciele klienta. Kluczowe jest zatem, żeby terapeuta swoją uwagą nie przytłoczył autonomicznego układu nerwowego klienta. Praca w szerokim polu percepcji oferuje klientom przestrzeń, w której w bezpieczny sposób mogą skontaktować się ze swoimi zasobami, potrzebnymi do procesu zdrowienia.

Z drugiej strony otwartość terapeuty oznacza dla mnie autentyczną gotowość do przyjęcia klienta takim, jaki on jest w danym momencie. Jest to pewien rodzaj intencji bycia z klientem podczas sesji. Łączy się to dla mnie z postawą neutralności i bezwarunkowej akceptacji. Terapeuta buduje przestrzeń i wspiera klienta w tym, by w swoim tempie przechodził on przez procesy, które wpisują się w jego matrycę zdrowia. Ważnym i niekiedy trudnym wyzwaniem dla terapeuty jest zachowanie neutralności, postawy braku oczekiwań wobec zachodzących i tych niezachodzących podczas sesji procesów. Jest to przejaw szacunku oraz zaufania do drugiego człowieka. Nie mam wątpliwości, że szczera otwartość terapeuty na drugiego człowieka, brak wywierania presji, jest niezbędnym elementem do budowania poczucia bezpieczeństwa klienta podczas terapii czaszkowo-krzyżowej. Tym samym otwartość terapeuty jest postawą wpływającą na skuteczność terapii.

Kolejnym czynnikiem przekładającym się na jakość relacji terapeutycznej podczas biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej są umiejętności komunikacyjne terapeuty. Mimo, iż podczas wielu sesji dominuje cisza, to zachowanie kontaktu werbalnego i pozawerbalnego z klientem jest potrzebne. Podobnie jak w innych relacjach społecznych, nie chodzi wyłącznie o to, co mówimy. Dzięki teorii poliwagalnej wiemy, iż bardzo ważnymi kanałami, z których człowiek czerpie informację o bezpieczeństwie jest mimika twarzy oraz intonacja głosu wyrażająca emocje, czyli prozodia. Taka komunikacja jest możliwa przy aktywnym układzie zaangażowania społecznego terapeuty. Do tego odzwierciedlanie czy zadawanie otwartych pytań klientowi sprawia, że ma on szansę poczuć się zauważonym i wysłuchanym. Wydaje mi się, że jest to doświadczenie niezwykle budujące, zwłaszcza dla osoby, która w życiu codziennym mierzy się z deficytami w tym zakresie.

Następnym cennym czynnikiem budującym bezpieczeństwo podczas biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej jest delikatny oraz pełen szacunku dotyk. Terapeuta nie manipuluje tkankami, nie dociska ich, nie rotuje stawów itp. W zamian bardzo delikatnie przykłada dłonie do ciała pacjenta. Taki rodzaj dotyku może zostać odczytywany przez autonomiczny układ nerwowy jako bezpieczny, nieinwazyjny. Jest to szczególnie istotne dla osób, które cierpią z powodu nadwrażliwości na dotyk. Dzięki delikatnemu dotykowi u pacjenta pobudzane są specjalne mechanoreceptory. Część receptorów śródmiąższowych typu III i IV na powolny i delikatny dotyk reaguje stymulacją wzrostu aktywności przywspółczulnej i wzrostem tonusu nerwu błędnego, co ułatwia uspokojenie emocjonalne. Dodatkowo receptory Ruffiniego, biorące udział w priocepcji, obniżają tonus układu współczulnego w całym ciele oraz wspomagają metabolizm tkankowy. Innymi słowy autonomiczny układ nerwowy odbiera taki dotyk jako bezpieczny, a to umożliwia otwarcie się organizmu na proces zdrowienia. W przypadku wyjątkowo tkliwych, wrażliwych dla klienta miejsc, terapeuta może położyć swoje dłonie w innym miejscu na ciele klienta i m.in. poprzez system powięziowy pracować z uwrażliwionym miejscem. Ponadto dotyk w terapii czaszkowo-krzyżowej nie wymaga rozbierania się klienta, co jest dodatkowym czynnikiem zwiększającym komfort wielu osób. W swoim dotychczasowym doświadczeniu nie miałam okazji pracować z osobami, które miały głęboki problem z dotykiem jako takim. Zdarzyły mi się jednak sesje, w których dotyk w konkretnym miejscu na ciele powodował u klientów pewien dyskomfort. Dzięki temu, że wszystko w ciele jest ze sobą połączone, nie było więc problemu, by przełożyć dłonie w inne miejsce na ciele klienta i stamtąd kontynuować pracę. Klienci, którzy podczas sesji ze mną pierwszy raz mieli kontakt z terapią czaszkowo-krzyżową byli zaskoczeni formą dotyku w niej stosowaną. Zastanawiali się nawet czy terapia bez ugniatania, naciągania itp., czyli typów dotyku znanych z zabiegów fizjoterapeutycznych, może być skuteczna. Dopiero wyjaśnienia jak działa układ nerwowy człowieka i tego, że są różne rodzaje receptorów w ciele uspakajało wątpiących.

Następnym ważnym aspektem pracy, na który zwraca się uwagę podczas terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym są zasoby – zasoby terapeuty oraz klienta. Zasoby są tu rozumiane jako wszystko to, co wspomaga jednostkę w dążeniu do zdrowia i stanu równowagi. Mogą być to elementy fizyczne, psychiczne, środowiskowe czy duchowe[23]. Na początku sesji terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym terapeuta pyta klienta o to czy odnajduje on w swoim ciele takie miejsce, które jest dla niego obecnie komfortowe. Takie pytanie nie tylko ukierunkowuje uwagę klienta na jego ciało, co jest przydatne w osadzeniu się w swoim ciele i w danej chwili. Pomaga ono także uświadomić sobie, że mimo jakiś dolegliwości, jest coś w ciele, co np. nie sprawia bólu, daje pewien komfort, błogość. Dla niektórych osób jest to wręcz przełomowe odkrycie, że niecali są bólem czy chorobą. Jeśli z jakiegokolwiek powodu klient ma trudność w odnalezieniu swoich zasobów wewnętrznych, terapeuta dopytuje o coś zewnętrznego, co sprawia, że klient czuje się dobrze. W swojej dotychczasowej praktyce dość często dopytywałam o czynności, które dana osoba lubi robić albo przedmioty czy osoby, które sprawiają jej jakąś radość. Niezależnie o tego czy klient zidentyfikował zasób wewnątrz siebie, czy na zewnątrz, istotne jest to, by pobył on w odczuciach, które ten zasób w nim wzbudza. Powoduje to reakcję autonomicznego układu nerwowego, który zmienia fizjologicznie ciało, umożliwiając mu rozluźnienie. Odnalezienie zasobów u klienta wspiera więc jego poczucie bezpieczeństwa i ułatwia możliwość aktywowania procesów, potrzebnych w powrocie do równowagi biodynamicznej. Terapeuta wykorzystuje też takie zidentyfikowane zasoby, by podtrzymać poczucie bezpieczeństwa podczas trwania sesji. Zasoby są bowiem przydatne do techniki wahadłowania i spowalniania w sytuacji, gdy zachodzące podczas sesji procesy powodują, np. nadmierny dyskomfort u klienta. Z mojego doświadczenia wynika, że część klientów ma duży problem ze zidentyfikowaniem w sobie lub na zewnątrz czynników, które budują ich dobrostan. Co gorsza u części z tych osób samo pytanie o zasoby, budzi dyskomfort. W takich przypadkach szczególnie cenne są umiejętności komunikacyjne. Natomiast kluczowe jest to, by terapeuta sam określił swoje zasoby przed sesją. Przed każdą sesją terapii czaszkowo-krzyżowej zastanawiam się krótko nad własnymi zasobami. Wierzę, że dzięki temu poprzez koregulację oraz neurocepcję organizm klienta odbierze informacje o bezpieczeństwie i otworzy się na proces terapeutyczny. Do swoich zasobów, podobnie jak do punktów podporu, wracam również podczas trwania sesji. Odniesienie się do własnych zasobów pomaga mi szczególnie w sytuacjach, gdy u klienta zachodzi intensywny proces lub gdy uwalniają się z jego ciała trudne emocje. Zauważyłam, że pomyślenie o moim zasobie w takich sytuacjach, działa kojąco na klientów. Ponadto powoduje pogłębienie relacji terapeutycznej.

Integralnym elementem pracy podczas biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej jest intencja. Przyznam, że długo rozmyślałam i procesowałam w sobie czym ona właściwie jest. Najogólniej rzecz ujmując jest to intencja wspierającego towarzyszenia klientowi podczas jego drogi odnajdywania zdrowia. Natomiast na konkretnych etapach pracy podczas sesji, wyraża się ona w subtelnym zaproszeniu systemu klienta do odwołania się przez niego do dostępnych mu zasobów, by mógł przywołać potrzebną mu w danym procesie przestrzeń czy potencję. To coś w rodzaju przypomnienia klientowi przez terapeutę, że dysponuje odpowiednimi zasobami w sobie, by uruchomić oraz prowadzić procesy wdrażające wrodzoną i właściwą dla niego matrycę zdrowia. Co kluczowe, intencja nie jest związana z jakąkolwiek presją czy nakazem. To subtelne zaproszenie ze strony terapeuty, na które system klienta odpowie tak bądź nie. Dzięki temu intencja terapeuty sprzyja budowaniu poczucia bezpieczeństwa oraz podmiotowości u klienta. To klient jest specjalistą od swojego zdrowia. Dlatego zawsze to on decyduje czy i kiedy uruchomić jakiś proces. Rolą terapeuty jest mu o tym przypomnieć oraz wspierająco towarzyszyć w odnajdywaniu zdrowia, które w każdym człowieku jest przez całe jego życie. Przyznam, że jest to aspekt terapii czaszkowo-krzyżowej, który urzekł mnie od samego początku nauki tej metody pracy. Niewątpliwie jest to też czynnik, który buduje zaufanie w relacji terapeutycznej. Ponadto, co jest szczególnie ważne i piękne jednocześnie, może on długoterminowo wzmacniać zaufanie klienta do samego siebie.

Podsumowanie

Umiejętności i wiedza techniczna, którą nabywa terapeuta czaszkowo-krzyżowy dotycząca m.in. pracy z płynem mózgowo-rdzeniowym, kośćmi czy innymi tkankami są niezbędnym elementem warsztatu pracy. Jednak równie ważne jest to, by podczas sesji terapii czaszkowo-krzyżowej zbudować autentyczny kontakt z klientem, by terapeuta zapewnił bezpieczną, nieoceniającą przestrzeń dla klienta. Uważam, że teoria poliwagalna dobrze tłumaczy dlaczego jakość relacji terapeutycznej przekłada się na skuteczność terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym.

Teoria poliwagalna dowodzi, że jeżeli człowiek doświadcza bezpieczeństwa, automatycznie wyhamowuje neurologiczne strategie obronne. To zaś jest kluczem do otwarcia się na procesy powrotu do równowagi.

Dlatego dobra relacja między terapeutą czaszkowo-krzyżowym a klientem, podobnie jak w psychoterapii, jest szansą do realizacji przez system klienta swojej wrodzonej matrycy zdrowia. Należy pamiętać o tym, że autonomiczny system nerwowy klienta i terapeuty nieustannie prowadzą ze sobą nieświadomy dialog. Dzięki neurocepcji klient ocenia stopień bezpieczeństwa. A jedynie czując się bezpiecznie będzie w stanie aktywować układ zaangażowania społecznego oraz otworzyć się na procesy zdrowienia.

Ponadto terapeuta czaszkowo-krzyżowy, pracujący w ujęciu biodynamicznym, powinien szukać zdrowia u klienta, a nie choroby czy problemu. Koncentrując się na zasobach klienta, wspiera go w odkrywaniu i wzmacnianiu jego zasobów. Tym samym terapia czaszkowo-krzyżowa wspiera podmiotowość klienta, niekiedy nawet przywraca jego wiarę w siebie, w to, że może stanowić o sobie, mieć wpływ nie tylko na swoje zdrowie, ale też na swoje życie.

Uważam, że nieoceniający, empatyczny, dobrze ugruntowany oraz zorientowany na tu i teraz terapeuta jest w stanie zbudować bezpieczną relację terapeutyczną. Dzięki neurocepcji klient szacuje na ile bezpiecznie się czuje i czy autonomiczny układ nerwowy może pozwolić sobie na zejście z mechanizmów obronnych w postaci walki/ucieczki czy zamarcia. Dodatkowo poprzez koregulację może dostroić się do wyregulowanego układu nerwowego terapeuty.

Relacyjność biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej jest więc niezbędnym elementem wpływającym na jej skuteczność. Z drugiej strony jest ona czynnikiem powodującym, że terapeuta czaszkowo-krzyżowy nie tylko musi pogłębiać wiedzę anatomiczną czy doskonalić swoje umiejętności palpacyjne. Relacyjność ta wymaga od terapeuty, by nieustannie dbał o własne zasoby, otwartą i nieoceniającą postawę oraz uważność. Sama bowiem postawa, z jaką terapeuta przystępuje do sesji czaszkowo-krzyżowej, wpływa na budowaną przez niego relację terapeutyczną. A jakość tej relacji przekłada się na skuteczność terapii.

Justyna Pyzdrowska-Maze

Bibliografia

Dana D., Teoria poliwagalna w praktyce. Zestaw 50 ćwiczeń, Kraków, 2021.

Geller S.M., Porges S.W., Obecność terapeutyczna – neurofizyczne mechanizmy pośredniczące w poczuciu bezpieczeństwa w relacjach terapeutycznych [w:] Bezpieczeństwo poliwagalne. Przywiązanie, komunikacja, samoregulacja, Porges S.W., Kraków, 2023.

Gilchrist R., Podstawy terapii czaszkowo-krzyżowej. Ujęcie biodynamiczne, Warszawa, 2011.

Kern M., Mądrość ciała. Czaszkowo-krzyżowe podejście do istoty zdrowia, Warszawa, 2012.

Porges S.W., Bezpieczeństwo poliwagalne. Przywiązanie, komunikacja, samoregulacja, Kraków, 2023.

Porges S.W., Teoria poliwagalna. Przewodnik, Kraków, 2020.

Przyjemska B., Terapia Czaszkowo-krzyżowa. Skuteczne techniki leczenia, Białystok, 2011.

Rosenberg S., Terapeutyczna moc nerwu błędnego. Praca z ciałem oparta na teorii poliwagalnej, Kraków, 2020.

[1] B. Przyjemska, Terapia Czaszkowo-krzyżowa. Skuteczne techniki leczenia, Białystok 2011, s. 18-19, M. Kern, Mądrość ciała. Czaszkowo-krzyżowe podejście do istoty zdrowia, Warszawa 2012, s. xxi.

[2] R. Gilchrist, Podstawy terapii czaszkowo-krzyżowej. Ujęcie biodynamiczne, Warszawa 2011, s. 27-28.

[3] Ibidem, s. 30, 36.

[4] M. Kern, op. cit., s. 41.

[5] Ibidem, s. 39.

[6] Ibidem, s. 13-25.

[7] D. Dana, Teoria poliwagalna w praktyce. Zestaw 50 ćwiczeń, Kraków 2021, s. 36-37.

[8] Ibidem, s. 35-37.

[9] S. Rosenberg, Terapeutyczna moc nerwu błędnego. Praca z ciałem oparta na teorii poliwagalnej, Kraków 2020, s. 31.

[10] Ibidem, s. 69.

[11] D. Dana, op. cit., s. 36.

[12] Ibidem, s. 36-37.

[13] S. Rosenberg, op. cit., s. 69.

[14] D. Dana, op. cit., s. 37.

[15] S. Rosenberg, op. cit., s. 88.

[16] Ibidem, s. 68-69.

[17] S.W. Porges, Bezpieczeństwo poliwagalne. Przywiązanie, komunikacja, samoregulacja, Kraków 2023, s. 20.

[18] S. W. Porges, Teoria poliwagalna. Przewodnik, Kraków 2020, s. 28.

[19] D. Dana, op. cit., s. 28-29.

[20] S.W. Porges, op. cit., 2021, s. 13.

[21] S.M. Geller, S.W. Porges, Obecność terapeutyczna – neurofizyczne mechanizmy pośredniczące w poczuciu bezpieczeństwa w relacjach terapeutycznych [w:] Bezpieczeństwo poliwagalne. Przywiązanie, komunikacja, samoregulacja, S.W. Porges ,Kraków 2023, s. 241.

[22] S.W. Porges, op. cit., s. 116-117.

[23] M. Kern, op. cit., s. 316.