„Pacjenci z ich schorzeniami nie powinni się cofać w przeszłość,
by powrócić do zdrowia. Zdrowie jest TERAZ.”
~ Dr Rollin Becker, „Life in Motion”

1. Wstęp.

            Obecność. Słowo, które dla każdego człowieka może być inaczej rozumiane. Dzięki różnicom indywidualnym nasze postrzeganie jest bogate w różnego typu skojarzenia i pozwala na tworzenie definicji, które zgodne są z naszymi odczuciami i postrzeganiem świata. Na potrzeby tej pracy przyjmę definicję obecności zaproponowaną przez czołowych terapeutów czaszkowo-krzyżowych, którzy obszernie poruszają ten temat w swoich publikacjach.

            Celem niniejszej pracy jest zrozumienie, w jaki sposób podstawowe zasady terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym pozwalają wzbogacać praktykę terapeutyczną w obszarze pracy z pacjentami onkologicznymi. Przyjrzę się uważniej tematowi związanemu z obecnością i silnie powiązaną z nią neutralnością terapeuty w relacji terapeutycznej. Jakie możemy zaobserwować różnice w pracy i jak poszerzenie świadomości w tym zakresie może wpłynąć na cały proces. Na podstawie zdobytego doświadczenia wyjaśnię jak zwrócenie uwagi na bycie „tu i teraz” oraz aktywną obecność terapeuty i pacjenta kierunkuje pracę terapeutyczną zarówno w metodzie manualnej (Terapia Cranio) jak i w pracy psychologicznej.

2. Obecność terapeuty i jej wpływ na proces terapeutyczny.

            Nie bez przyczyny praca rozpoczyna się od przytoczenia cytatu Dr Rollina Beckera – osteopaty, który ściśle współpracował z Dr Sutherlandem i ponad 40 lat praktykował w swoim gabinecie w Texasie. Był on świadomy tego, że wszystko co żyje jest w ruchu i że życie manifestuje się poprzez ruch. Widział ogromne możliwości w bezruchu. Nazywał on go wewnętrznym potencjałem i uznawał za zasób, z którego należy korzystać, aby przywrócić zdrowie w pacjencie. Takie podejście i rozumienie biodynamiki zwraca uwagę przede wszystkim na jakość obecności w relacji terapeutycznej, ponieważ bez niej, proces ten nie jest w stanie się wydarzyć. Według terapeutów czaszkowo-krzyżowych obecność nie sprowadza się do bycia „fizycznie obecnym” przy pacjencie. Nie jest to wystarczające w relacji terapeutycznej, ponieważ często można mieć odczucie, że przebywanie wśród ludzi nie neutralizuje odczucia „pustki”, czy głębokiego osamotnienia. Jako ludzie od najmłodszych lat szukamy zrozumienia i empatii w drugiej osobie (w pierwszy latach życia głównie w naszej mamie). Sprowadza się to nie tyle do „fizycznej obecności” – jak pisałam wcześniej, ale byciem w danej chwili w pełni obecnym – aby odpowiednio zrozumieć i zareagować na daną sytuację. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest to nadrzędna potrzeba, która warunkuje późniejszy tzw. „styl przywiązania” z rodzicami, czego konsekwencje zauważalne są w późniejszym, dorosłym życiu. Nie wydaje nam się więc dziwne, że w relacji terapeutycznej pacjenci będą szukać czegoś, co powinno być im znajome od samego początku. Poczucia bezpieczeństwa, zrozumienia, bycia „tu i teraz”, a to wszystko jesteśmy w stanie im zapewnić będąc aktywnie obecni w całym procesie.

Czym więc jest obecność terapeuty?

            Franklyn Sills mówił o obecności jako o przejawie Inteligencji, „która nasyca życie i jest neutralna i nieodłączna w ludzkim programowaniu.” Uważał on, że objawia się w momencie, kiedy pozwalamy sobie całkowicie się wyciszyć i zrelaksować, dzięki czemu nasz stopień obecności i wewnętrzny spokój pozwalają nam prawdziwie żyć. Zagadnieniem, które pojawia się zaraz przy definicji obecności to wewnętrzny stan terapeuty – który według Sillsa – warunkuje powodzenie procesu terapeutycznego. Proces leczenia nie zadzieje się na żadnym poziomie, jeśli terapeuta nie odsunie na dany moment trudności, obaw oraz nie wyzbędzie się egoizmu. Pole relacyjne musi opierać się na otwartości, słuchaniu i stabilizacji. Zasadność biodynamiki polega na obecności i doskonaleniu umiejętności postrzegania. Dzięki tego typu działaniom, praktyk jest w stanie wzmocnić umiejętność całkowitego osadzenia w teraźniejszości z pełną świadomością. Franklyn Sills wspomina w swojej pracy również o tym, że to właśnie głęboki stan obecności oraz wewnętrzny spokój praktyka sprawia, że powstaje empatyczna, wzajemna więź między pacjentem, a terapeutą. Jest to droga do Dynamicznego Bezruchu, czyli miejsca, w którym powstaje Oddech Życia i zaczynają się procesy lecznicze. Obecność nie może być stworzona. Jest ona nieodłączną częścią naszego ludzkiego bytu i jest samą podstawą naszego istnienia (Sills, 2011).

            Nawykowe myślenie i ustrukturyzowane postrzegania świata nie pomaga w tej praktyce. Wydaje się, że bycie „tu i teraz” wymaga większego wysiłku niż snucie planów na przyszłość lub ciągłe powracanie do przeszłości. Uważam, że istota leży właśnie na metaforycznym „zatrzymaniu” danej chwili i bycie w niej w pełnej okazałości. Tylko dzięki temu terapeuta jest w stanie pokazać swoją transparentność i stworzyć szczerą relację terapeutyczną z pacjentem. Spokój jest istotą praktyki terapeutycznej. Dzięki niemu głęboka obecność jest w stanie manifestować się w procesie. Trwamy w otwartości i uczymy się zrozumienia dla organizmu pacjenta, czekając na odpowiedź pierwotnego planu leczenia. „W spokoju odkryje się historia i jej rozwiązanie” (Sills, 2011).

            Robert Gilchrist w swojej książce „Podstawy Terapii Czaszkowo-Krzyżowej. Ujęcie biodynamiczne” poświęca tematowi obecności cały rozdział, zaznaczając jednocześnie, że jest to podstawa pracy, której studenci uczą się na samym początku szkolenia. Podkreśla, że zanim nauczą się konkretnych technik czy chwytów, muszą zadbać o jakość obecności (Gilchrist, 2011). Nie jest to odosobniony przypadek, gdzie autor kładzie nacisk na pewne podstawowe umiejętności terapeutyczne takie jak: neutralność, obecność, szerokie pole percepcji, czy punkty podporu, zanim rozpoczniemy „naukę” w klasycznym rozumieniu danej metody. Gilchrist w swojej książce wyróżnił parę aspektów dotyczących obecności terapeuty, które jak twierdzi, w połączeniu są w stanie zapewnić przyjazne otoczenie i tym samym rozpocząć proces uzdrawiania. Pierwszym z nich, który wymienia jest jakość pola – w rozumieniu jako neutralne nastawienie i pełna akceptacja pacjenta dokładnie takim jakim jest w tej chwili, „tu i teraz”. Przyrównuje ten stan do określania używanego przez Carla Rogersa – wybitnego psychologa, który mówił o „bezwarunkowym, pozytywnym szacunku”. Tego typu nastawienie świadczy o umiejętności współodczuwania i odwołuje się do empatii terapeuty – aby zaakceptować pacjenta ze wszystkimi jego wadami i problemami, z którymi do nas przychodzi. Bez oceny, moralizowania czy kategoryzowania zarówno tego co zrobił, jak i tego jakim jest człowiekiem.

            Kolejnym czynnikiem według Gilchrista jest otwartość na spotkanie z systemem pacjenta wraz z całym bagażem jego doświadczeń. Wymaga to od praktyka szczerego zaangażowania i zainteresowania drugim człowiekiem, ale również umiejętności bycia sobą, tj. obecności terapeutycznej. Autor wymienia kilka czynników, które odpowiadają za jej ukształtowanie: a) wewnętrzna relacja ze sobą (jako początek wszystkiego; im lepszy kontakt z wewnętrznym „ja”, tym lepszy kontakt również w innych sferach naszego życia, m.in. społecznej); b) umiejętność bycia sobą w procesie terapeutycznym (umożliwia stworzenie relacji opartej na wzajemnym szacunku i poczuciu bezpieczeństwa, jak również przestrzeni, w której pacjenta czuje się swobodnie w wyrażeniu siebie i swoich odczuć); c) interakcja z pacjentem, responsywność na zgłaszane przez niego problemy i emocje, które są przy tym obecne – wszystkie podejmowane przez nas działania: właściwe osadzenie, aktywna obecność, ton głosu, motylkowy dotyk, umiejętne słuchanie – warunkują powodzenie całego procesu terapeutycznego.

            Bardzo ważne jest zwrócenie uwagi autora na fakt, że jakość obecności ewaluuje przez zdobywane doświadczenie każdego terapeuty. Podkreśla jak ważna jest obserwacja i współpraca z asystentami i nauczycielami, czyli praktykami z długim stażem pracy. Dzięki obserwacji takich osób każdy terapeuta jest w stanie poszerzać świadomość w tym temacie, jak również pracować nad odpowiednim osadzeniem i jakością swojej obecności w byciu z pacjentami.

2.1. Neutralność terapeuty jako dopełnienie świadomej obecności.

            Równie ważnym aspektem, kiedy mówimy o obecności jest neutralność terapeuty. Jest zdecydowanie rzeczą, o której bardzo łatwo nam się rozmawia, ale o wiele ciężej wykorzystuje się ją w praktyce. Łączy się to z definicją przedstawioną przez Gilchrista – który przy temacie obecności porusza ważne zagadnienie, jakim jest stan wewnętrzny terapeuty.  Co tak naprawdę oznacza bycie neutralnym? Jest to stan, w którym terapeuta odsuwa wszelkie osobiste pragnienia i potrzeby, to umiejętność odnalezienia w sobie otwartości na cokolwiek, co ma się w danej chwili wydarzyć. Neutralność to głębokie odpuszczenie, tworzenie przestrzeni dla pacjenta do zdrowienia, to moment, kiedy możemy zacząć głębiej ufać w to, jak działają porządkujące wszystko siły, aby pomóc, bez konieczności ingerowania w sam proces zdrowienia (Kern, 2019). Taki stan terapeuty daje przede wszystkim możliwość „wydarzania się” i eksploracji systemu, ale również zsynchronizowanie się z pierwotnym oddychaniem i tym, co ono chce przejawić w obecnej chwili. Rzeczą, która zdecydowanie pomaga w byciu neutralnym i świadomie obecnym są punkty podporu terapeuty. Ukierunkowanie na nie wielokrotnie pomaga wrócić do swojej neutralności. Michael Kern zwraca również uwagę, że wiele zależy od jakości naszej uwagi. Bez pełnego zaangażowania w proces, odpuszczenie i neutralna postawa jest niemożliwa do osiągnięcia. Warto uświadomić sobie również, że nie musi to być konkretny punkt czy miejsce. Może ona stanowić cały obszar, w którym panuje bezwarunkowa akceptacja i brak oceny do tego co się wydarza, brak potrzeby interpretacji. Błędnym myśleniem jest utożsamianie tego stanu terapeuty jako jego braku zaangażowania czy obojętności. To przede wszystkim trwanie w otwartości i akceptacji. To żywe doświadczenie, które pozwala na relację tego co wewnątrz, jak i tego co na zewnątrz, w strefie wzajemnej równowagi (Kern, 2019).

3. Charakterystyka pacjentów onkologicznych.

            Choroby nowotworowe to specyficzna grupa chorób przewlekłych, które na ten moment są nieuleczalne. Dzięki dokładnej i szybkiej diagnozie oraz odpowiednio wdrożonemu leczeniu, specjaliści są w stanie wprowadzić chorobę w stan remisji, co może w wielu przypadkach oznaczać powrót do pełni zdrowia. Nie jest to tożsame z pełnym wyleczeniem – przez wzgląd na charakterystykę chorób przewlekłych. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem opublikowała zaktualizowane nowe szacunki dotyczące globalnego obciążenia rakiem (GLOBOCAN), wskazując, że w 2020 r. liczba zachorowań na raka wzrosła do 19,3 miliona przypadków, a rak na całym świecie przyczynił się do 10 milionów zgonów. Z najnowszego raportu Krajowego Rejestru Nowotworów opublikowanego w styczniu 2022 wynika, że mamy ponad  171 tys. nowych zachorowań na nowotwory rocznie i ponad 100 tys. zgonów z ich powodu. W Polsce nowotwory złośliwe stanowią drugą przyczynę zgonów odpowiadając odpowiednio za  25,7% zgonów mężczyzn i 23,2% zgonów kobiet. Stanowią one istotny problem zdrowotny przede wszystkim u osób w młodym i średnim wieku (25–64 lat). Dane
i statystyki są sprawdzane i analizowane każdego roku. Biorąc pod uwagę wielkość problemu, a przede wszystkim śmiertelność w tej grupie pacjentów, nie jest zaskoczeniem, że w powszechnym rozumieniu diagnoza nowotworowa kojarzy się wyłącznie z dużym prawdopodobieństwem, bądź wręcz pewnością nadchodzącej śmierci. Sam temat umieralności budzi duży niepokój i lęk – nawet u osób zdrowych, nie chorujących przewlekle. Zaryzykowałabym tezę, która będzie daleko posuniętą generalizacją, że dosyć często w społeczeństwie temat śmierci jest tematem tabu, o którym nie powinno się rozmawiać, nawet z osobami najbliższymi.

            W świetle badań nad funkcjonowaniem psychospołecznym pacjentów onkologicznych, wiemy, jakie zagrożenia dla prawidłowego funkcjonowania fizycznego i psychicznego niesie diagnoza nowotworu oraz jakie zasoby, czy sposoby radzenia sobie pacjentów są najbardziej efektywne. Przeprowadzono analizy wśród pacjentów poddanych chemioterapii – jednej z wiodących metod leczenia onkologicznego. W grupie 122 pacjentów (84 kobiet i 38 mężczyzn), którzy mieli za zadanie wypełnić autorski kwestionariusz wykazano, że przed rozpoznaniem choroby nowotworowej na spadki nastroju i zaburzenia lękowe cierpiało 30% ankietowanych, po rozpoznaniu choroby aż 69%, ale tylko 10% skorzystało z pomocy psychologa/psychiatry. Wśród osób, które nie zasięgnęły porady psychologicznej, 24% przyznało, że chciało z niej skorzystać, ale tego nie zrobiło. Aż 45% badanych nie słyszało o żadnej z technik wspierających leczenie onkologiczne, tj. o technikach relaksacyjnych, wizualizacji czy grupach wsparcia, a w praktyce korzystało z nich jedynie 13%. Metody alternatywne stosowało 16% ankietowanych – w tej grupie badanych wśród wymienionych metod preferowana była bioenergoterapia, którą wskazało 42% pacjentów, następnie tradycyjna medycyna chińska (akupunktura, dieta) – 26%, stosowanie witaminy B17 – 10% (Grabińska i inni, 2011).

            Inne badania, które opierały się na korelatach akceptacji choroby nowotworowej, zwracają uwagę na aspekt doświadczania przez pacjentów uczucia lęku i bezradności, które są potęgowane przez nasilenie objawów choroby. Chory ma poczucie utraty kontroli nad własnym życiem, wielokrotnie staje przed koniecznością całkowitej zmiany dotychczasowego stylu życia, wyrażającej się zaprzestaniem aktywności zawodowej, co przeważnie wpływa na sytuację socjo-ekonomiczną pacjenta. Co więcej, przez podjęcie leczenia, pacjent jest narażony na doświadczenie bólu i licznych skutków ubocznych chemio i radioterapii. Zmienia się jego wygląd, traci siły i staje się w coraz większym stopniu zależny od pomocy innych. Jeśli w takiej sytuacji pacjent, stosując się do zaleceń lekarza, dostrzega pożądane efekty leczenia, utrata poczucia sprawstwa i kontroli nad przebiegiem choroby nie jest aż tak dotkliwa, a doświadczany stres relatywnie się zmniejsza. Towarzyszy temu lepsza adaptacja do sytuacji choroby i bardziej efektywne radzenie sobie z nią. W przeciwnym wypadku, gdy pomimo podjętych wysiłków i starań, leczenie nie daje spodziewanych rezultatów, nasila się poczucie bezradności i bezsilności. Pacjent czuje narastającą utratę kontroli nad własnym życiem i doświadcza coraz większego stresu. Adaptacja do takiej sytuacji jest znacznie trudniejsza i wiąże się z większym wysiłkiem (Ruszkiewicz i Kreft, 2017).

                Na podstawie tych i wielu innych badań prowadzonych w tej tematyce, można dojść do następujących wniosków: 1) Stosowanie aktywnych (konstruktywnych) stylów radzenia sobie ze stresem wpływa pozytywnie na poziom akceptacji choroby, 2) Szczególną rolę w procesie zdrowienia stanowi „duch walki” pacjenta, który determinuje jego zaangażowanie w leczenie
i stosowanie się do zaleceń lekarza, 3) Wsparcie społeczne jest ważnym czynnikiem w procesie zdrowienia i pozytywnie wpływa na akceptację choroby, 4) Pacjenci onkologiczni potrzebują opieki holistycznej uwzględniającej ich potrzeby psychologiczne, 5) Istnieje potrzeba edukowania pacjentów, w tym informowania ich o psychologicznych metodach wspierających leczenie onkologiczne i możliwości kontaktu z psychologiem oddziałowym.

3.1. Proces przystosowania się do choroby nowotworowej.

            Należy zdać sobie sprawę, że diagnoza choroby nowotworowej wymaga ponownego przystosowania się do nowej sytuacji życiowej, zarówno pacjenta, jak i jego bliskich. Może on przebiegać w sposób prawidłowy oraz nieprawidłowy – co generuje konsekwencje dla zdrowia psychicznego. Prawidłowy proces przystosowania się do choroby zawiera w sobie 4 podstawowe fazy:

I Etap: Szok i niedowierzanie.

Jest to etap, w którym informacja o stawianej diagnozie wydaje się być niewiarygodna, a osoba stara się uporczywie szukać innych wyjaśnień obserwowanych u siebie symptomów, mimo zapewnień lekarza o słuszności procesu diagnozy i pewności co do wyciągniętych wniosków.

II Etap: Złość

Jest to moment, w którym pacjent zdaje sobie sprawę z postawionego rozpoznania, uważa je za trafne, ale skumulowane emocje lęku i niezrozumienia przejawiają się przez złość, najczęściej skierowaną bliskich mu osób, ale także lekarza prowadzącego. W tej fazie można również zaobserwować tzw. „targowanie się” z losem, siłą wyższą, biologią własnego organizmu. Pacjent często w takiej sytuacji myśli „A może, jeśli teraz zacznę żyć zdrowo – rzucę palenie, odstawię alkohol, będę się dobrze odżywiać – może nie jest za późno, może choroba się wycofa?”.

III Etap: Obniżenie nastroju.

W tym stanie najczęściej pojawia się poczucie beznadziejności i bezradności. Taki stan może prowadzić do myśli rezygnacyjnych, które świadczą o bezsensowności życia i wszystkiego co proponuje lekarz w związku z leczeniem.

IV Etap: Pogodzenie się z wystąpieniem choroby.

Proces przystosowania prowadzi ostatecznie do przyjęcia faktu wystąpienia choroby. Bez gniewu, czy poczucia beznadziejności pacjent akceptuje ustalone rozpoznanie oraz podejmuje możliwe działania służące wyzdrowieniu. Reakcje, które mogą pojawiać się na tym etapie to niedowierzanie, złość i smutek – są one niezbędne do świadomego przyjęcia informacji o diagnozie i możliwych form leczenia. Jeśli mają one charakter przemijający, to nie wymagają interwencji psychoonkologa lub psychiatry.

            Zdarzają się sytuacje, w których proces przystosowania się do choroby nie przebiega prawidłowo, a u pacjentów mogą wystąpić objawy, których intensywność i czas utrzymywania się mogą znaczyć o tworzących się zaburzeniach psychicznych. Do najczęstszych tego typu objawów należą: zaburzenia lękowe i depresja.

            Zaburzenia lękowe są najczęściej spotykanymi zaburzeniami psychicznymi wśród pacjentów onkologicznych. Niektórzy badacze podają, że dotykają one nawet 28% wśród wszystkich chorych. Powtarzające się doświadczenia badań, pobytów w szpitalu, zabiegów, pobrań krwi, podawania kroplówek, wywołują wzrost lęku. Może on przyjmować postać ataków paniki – zwłaszcza w sytuacji powrotu do szpitala na kolejne zabiegi medyczne lub na samą myśl o konieczności poddania się dodatkowemu leczeniu. Inną częstą formą zaburzenia lękowego spotykanego u pacjentów onkologicznych jest lęk, który – w przeciwieństwie do pojawiającego się w trakcie ataku paniki intensywnego odczucia strachu – cechuje się stałym nasileniem i towarzyszy choremu w codziennym funkcjonowaniu. Odczucie niepokoju i przeżywanie obaw przeradza się w stałe uczucie, a lęk taki nazywany jest lękiem uogólnionym.

            Depresja. Cechą charakterystyczną jest utrzymywanie się przygnębienia i poczucia beznadziejności w stosunku do siebie, innych i świata. Jako jednostka kliniczna może być diagnozowana, jeśli takie myśli są stałe i trwają nieprzerwanie co najmniej dwa tygodnie. W niektórych badaniach przesiewowych objawy depresji stwierdza się u niemal 20% pacjentów onkologicznych, co wskazuje na dużą powszechność tej choroby. Wystąpienie depresji jest związane z ryzykiem samobójstwa, zaś same myśli samobójcze występują u pacjentów onkologicznych nawet trzy razy częściej niż u osób zdrowych.

            Bardzo często zaburzenia lękowe oraz depresja przejawiają się zaburzeniami snu – wczesnym budzeniem się lub bezsennością. Przeżywanie lęku, często z towarzyszącymi obrazami sytuacji związanych z chorobą i leczeniem, wyobrażeniami negatywnych scenariuszy, które mogą się zdarzyć w przyszłości (również doświadczenia bólu, a nawet śmierci), owocują trudnościami w zasypianiu. Jest to typowy zespół objawów odpowiadający za bezsenność u osób z zaburzeniami lękowymi. Problemy ze snem mogą również przejawiać się wczesnym wybudzaniem się i brakiem możliwości ponownego zaśnięcia. Ponadto możliwe jest występowanie koszmarów sennych, których treścią najczęściej jest sama choroba lub jej leczenie.

4. Świadoma obecność i neutralność w pracy z pacjentem onkologicznym.

            Słowem wstępu niech będzie refleksja, która towarzyszyła mi przy obserwowaniu wszystkich opisanych poniżej przemian w pacjentach na oddziałach onkologicznych. Uświadomienie sobie jak ważne jest, aby być z drugim człowiekiem w bezwarunkowej akceptacji. Przyjmować takim jakim jest wszystkiego co się wydarza i jakim jest człowiekiem, powinno stać się podstawową regułą pracy każdego terapeuty – bez względu na to, czym on dokładnie się zajmuje i z kim pracuje. Świadoma obecność oraz neutralność w procesie terapeutycznym już jest czynnikiem „leczącym”. Może, a nawet powinna, stać się jedną z głównych umiejętności terapeuty w kontakcie z pacjentami. Ich zauważenie i korzystanie z nich w codziennej pracy sprawia niesamowitą satysfakcję i daje możliwość obserwacji procesu zdrowienia, pomimo istnienia nie uleczalnej choroby w organizmie.

4.1. Początki pracy.

            Oddziały szpitalne są dosyć specyficznym miejscem, gdy mówimy o pracy typowo terapeutycznej. Nie ma tam przestrzeni, w której człowiek mógłby poczuć się na tyle komfortowo, aby się odprężyć. Dzięki odrobinie wyobraźni lub własnym doświadczeniom nie trudno upewnić się, że nie są to idealne warunki do pracy terapeutycznej z pacjentami. Jednak należy pamiętać, że właśnie tego typu wrażenia potęgują potrzebę pomocy psychologicznej. Zderzenie z rzeczywistością, a co za tym idzie, początki pracy w takich miejscach stanowią duże wyzwanie dla wszystkich, którzy się na to decydują.

            Długie pobyty w szpitalu, wycieńczające leczenie, niepewność, lęk, poczucie bezsilności. Te i wiele innych czynników sprawiają, że chęć uzyskania wsparcia od psychologa/terapeuty w warunkach szpitalnych nie jest powszechna. Pacjentom bardzo trudno jest mówić o emocjach i  uczuciach, kiedy nie mają siły zjeść pełnego posiłku. Niechętnie odpowiadają na podstawowe pytania dotyczące ich codziennego funkcjonowania, wsparcia ze strony rodziny, obecnych potrzeb, samopoczucia, szczegółów dotyczących choroby i jej procesu leczenia. Często nie sam brak chęci rozmowy, ale brak siły i wycieńczenie leczeniem powodują u pacjentów wycofanie i pogłębiają niewyrażony lęk o przyszłość. Znajomość charakterystyki pacjentów onkologicznych i ich leczenia determinuje w pełni indywidualne podejście do każdego z nich z uwzględnieniem ich potrzeb oraz możliwości otwierania się przed specjalistą. Ważnym aspektem jest również świadomość, że nawiązywanie relacji/więzi z każdym pacjentem może różnić się pod względem poświęconego na to czasu i w cale nie jest powiedziane, że będzie odbywać się systematycznie.

4.2. Zaobserwowane zmiany w zachowaniu pacjentów.

             Uświadamiając sobie jak ważna jest obecność i neutralność w każdym momencie przebywania z pacjentami na oddziale, zaczęłam wprowadzać je do swojej pracy bardziej świadomie i traktować faktycznie jako mój zasób. Zmiana nie wydarzyła się natychmiastowo – podobnie jak w terapii czaszkowo-krzyżowej – był to proces, który ku mojemu zaskoczeniu nie trwał długo. Była to kwestia paru tygodni. W którymś momencie zaczęłam zauważać jak bardzo nastawienie pacjentów do mojej osoby oraz naszych rozmów się zmieniło. Nawet najbardziej „oporni” i zamknięci w sobie (statystycznie częściej byli to mężczyźni), zaczęli otwierać się i samodzielnie „zagadywać mnie” kiedy widzieli, że jestem na oddziale. Nie zawsze były to rozmowy, w których poruszaliśmy temat ich leczenia, czy samopoczucia wprost. Najczęściej przychodzili podzielić się dobrą informacją związaną z np. dobrym obiadem w tym dniu, długą i miłą rozmową z kimś bliskim, bądź nieco mniejszym odczuwaniem bólu po radioterapii. Nawet uśmiech, którego wcześniej nie mogłam dostrzec, zaczął pojawiać się na ich twarzach. Wydawali się mieć więcej siły i pozwalali sobie na lepsze i gorsze dni, bez oceniania. Zaczęli chętniej podejmować temat związany z chorobą i jej leczeniem, otwarcie mówili o samopoczuciu, o tym jak śpią, co ich denerwuje w pobycie w szpitalu, a co nie jest aż tak złe lub lepsze niż sobie wyobrażali. Realnie można było zauważyć jak nasza więź (terapeuta-pacjent) z każdym dniem staje się bardziej rzeczywista. Brak oczekiwań, otwartość, neutralna postawa i świadoma obecność – myślę, że bez nich, praca na oddziałach onkologicznych nie byłaby tak głęboka, a przede wszystkim możliwa dla wielu moich pacjentów. Poczucie, że nie oceniam, bezwarunkowo akceptuję i jestem „tu i teraz” dla nich, rozwijała  poczucie bezpieczeństwa w naszej relacji i niejednokrotnie uświadamiała bycie człowiekiem, a nie jednostką chorobową, która wymaga stałej kontroli i skomplikowanego leczenia.

            Bardzo dobrym przykładem sytuacji, z którą jako terapeuci czaszkowo-krzyżowi możemy spotkać się w gabinetach, jest wpływ naszej obecności, niekoniecznie na daną osobę, bądź problem, z którym się do nas zgłasza, ale na różne dziedziny jej życia, czy otoczenie, w którym przebywa. Dzieją się one również w tak niesprzyjających warunkach jakim jest oddział szpitalny. Mowa tutaj o sytuacjach, w których np. konflikty w salach między pacjentami zaczęły się rozwiązywać, ku zdziwieniu pielęgniarek, które myślały, że jedyną możliwością jest rotacja pacjentów w salach. Działo się tak niekoniecznie w pokojach, w których byli pacjenci pod moją opieką. Myślę, że ma to związek z ogólnym wyciszeniem na oddziale, obniżeniem lęku wśród pacjentów i większą sprawczością, którą mogli oni zaobserwować przez np. lepsze wyniki badań, czy powrót apetytu, chęci korzystania z nieograniczonego czasu pomiędzy posiłkami i leczeniem. Jest to niesamowite, w jaki sposób tak niepozorna rzecz jak nasza uważność i świadomość, wpływa na otoczenie i osoby, z którymi pracujemy.

4.3. Wnioski.

            Zaobserwowane i opisane zmiany w zachowaniu pacjentów onkologicznych z całą pewnością nie są odosobnione. Uważam, że każdy proces terapeutyczny – bez względu na metodę pracy, czy warunki, w których się odbywa – niesie za sobą właśnie takie możliwości. Moim celem nie było zaprezentowanie niezliczonych przypadków i sytuacji, z których można dojść do takiego wniosku. Celem tej pracy było pokazanie, że jest to możliwe i nie potrzebuje „twardych” i „namacalnych” dowodów swojej racji bytu. Inspiracja do poszukiwania i poszerzania własnych umiejętności i zasobów. Świadoma obecność, a co za tym idzie również neutralność, to podstawa tworzenia relacji terapeutycznej. Nie będąc „tu i teraz” z pacjentem, fizycznie i emocjonalnie, nie będziemy w stanie poświęcić mu należytej uwagi, a w konsekwencji nie stworzymy bezpiecznej przestrzeni, w której poczuje się swobodnie, aby wyrazić to jak się czuje lub co przeżywa. Nie jest nowością fakt, że bez nawiązania relacji z pacjentem, proces terapeutyczny nie jest w stanie się zadziać, jednak chodzi tutaj o coś więcej. Uwagę należy poświęcić również temu, jakiej jakości jest tworzona przez nas relacja, ponieważ to właśnie ona odpowiada za skuteczność i efektywność terapii. Obecność – nie tylko fizyczne przebywanie z pacjentem, ale pełna uważność na to, w jaki sposób się zachowuje, co i jak mówi. Bezwarunkowa akceptacja, empatia, niewymuszona wrażliwość, wyrozumiałość i przyjmowanie tego co się wydarza, takim jakie jest. Neutralność – odsunięcie swoich pragnień i potrzeb, pewność swoich umiejętności i gotowość do podjęcia pracy z pacjentem. Coś co nie brzmi skomplikowanie i dla wielu może wydawać się oczywistością, nie jest w cale takie proste w codziennej praktyce. Warto uwrażliwić się na ten temat, ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi, ze swoimi obowiązkami, potrzebami i życiem osobistym.

            Podsumowując temat, warto wrócić do początku. Znając różne definicje obecności i neutralności według czołowych terapeutów czaszkowo-krzyżowych warto przyjąć tą wiedzę i stworzyć dla siebie własną definicję tych pojęć. Zadać sobie pytania: Czym dla mnie jest świadoma obecność? Czym jest prawdziwa neutralność i gdzie mam przestrzeń do jej odczuwania? Dlaczego te rzeczy są tak ważne w mojej pracy? Co mogę w niej zmienić na lepsze? Nie tylko definicja, a wartość wykorzystywania tej wiedzy w praktyce powinna być dla każdego terapeuty motywacją do pracy przede wszystkim nad sobą. To co podkreślane jest w terapii czaszkowo-krzyżowej w ujęciu biodynamicznym, to właśnie zasobność terapeuty, umiejętność dobrego osadzenia, szerokie pole percepcji, neutralność w kontakcie i przede wszystkim bycie obecnym. Obserwacja tego, jak sobie z tym radzimy i jakie wartości prezentujemy naszym pacjentom świadczy o transparentności i szczerości. Przykład pracy z pacjentami onkologicznymi, którzy w codzienności bywają trudni, przez specyfikę choroby, pokazuje, że jeżeli ma się pewność i otwartość w swoich działaniach to nawet choroba przewlekła może stać się mniej uciążliwa.

Edyta Sperling

 

Bibliografia:

Gillchrist, R., (2011). Podstawy Terapii Czaszkowo-Krzyżowej. Ujęcie biodynamiczne. Virgo.

Grabińska., K., Szewczyk-Cisek, I., Hernik, P., Mykała-Cieśla, J., Kaziród, D., (2011). Problemy i potrzeby psychosocjalne pacjentów poddanych chemioterapii onkologicznej. Psychoonkologia 2011, 2: 39–47.

Kern, M., (2008). Mądrość ciała. Czaszkowo-Krzyżowe podejście do istoty zdrowia. Virgo.

Kern, M., (2019). Transkrypt z wykładu w St. Petersburg.

Porebiak, M., (2021). Zaburzenia i problemy psychiczne pacjentów onkologicznych. Medycyna praktyczna; wolny dostęp: https://www.mp.pl/pacjent/psychiatria/choroby/70085,zaburzenia-i-problemy-psychiczne-pacjentow-onkologicznych

Ruszkiewicz, M., Kreft. K., (2017). Korelaty akceptacji choroby w grupie pacjentów onkologicznych. Psychoonkologia 2017, 21 (2): 37–44.

Sills, F., (2011). Foundations in Craniosacral Biodynamics, Volume One: The Breath of Life and Fundamental Skills. North Atlantic Books.

International Agency for Research of Cancer | World Health Organization: https://www.iarc.who.int/

Krajowy Rejestr Nowotworów: https://onkologia.org.pl/pl