TRUST THE TIDE
Kontakt z Oddechem Życia
poprzez pogłębioną obecność terapeuty

Dobrochna Kriesel

 I Edycja Szkoły

Wrocław, luty 2021r

1.    Wprowadzenie

Podstawowym elementem każdej terapii jest dobry kontakt miedzy terapeutą, a klientem. To wpływa na dobre samopoczucie klienta, jego poczucie bezpieczeństwa, a przez to na efekt terapii  i na poprawę funkcjonowania jego organizmu.

Tematem pracy jest przyjrzenie się, jak umiejętności terapeuty bycia w stanie pogłębionej obecności w trakcie terapii wpływają na głębszą relaksację i szybszy powrót do równowagi u klienta. Tezy, które zostaną przedstawione w pracy, są moimi własnymi przemyśleniami i doświadczeniami, bazujące na tym jak rozumiem terapie czaszkowo-krzyżowa w ujęciu biodynamicznym. Zdaję sobie sprawę, że jest to wycinek większej wiedzy z pola świadomości doświadczonych terapeutów oraz, że te rozumienie może być nie do końca pełne albo trochę zniekształcone. Jednak to czym się chce podzielić jest dla mnie ważne, odkrywcze, a przez to poruszające. 

Praca została podzielona na trzy części. W pierwszej przedstawiono  obecny stan wiedzy w zakresie obecności pierwotnych sił zdrowia działających w człowieku. Powołano się tu na doświadczenia terapeutów czaszkowo krzyżowych pracujących w nurcie biodynamicznym.

Druga część skupia się terapeucie i wartości jego aktywnej obecności w trakcie trwania terapii. Tutaj też załączono przykłady pracy terapeutycznej

Trzeci rozdział to podsumowanie i osobiste wnioski.

Praca została napisana w oparciu o literaturę przedmiotu: książki, podręczniki do nauki zawodu, a także własne doświadczenia wyniesione z pracy z klientami oraz terapii własnej.

2.    Oddech Życia i jego przejawy

„Poznałeś anatomie i fizjologię, lecz gdy kładziesz dłonie na ciele pacjenta, nigdy nie zapomnij, że mieszka w nim żywa dusza” Dr A.T. Still

W terapii czaszkowo – krzyżowej w podejściu biodynamicznym, Oddechem Życia określa się uniwersalna Siłę, Inteligencję, która jest obecna w każdym żywym organizmie i przejawia się od poczęcia do śmierci. Wprawia ona ciało w ruch, daje napęd do życia. Kiedy zanika, wycofuje się, to organizm umiera.

Jako pierwszy tego terminu, na początku XX w, użył osteopata Dr William Garner Shutherland. Odkrył on niezależny od woli sposób „oddychania” tkankowego, który jest zasadniczy dla utrzymania zdrowia. Przejawia się w rytmicznej pulsacji płynu mózgowo-rdzeniowego, który jest częścią ośrodkowego układu nerwowego, składającego się z mózgu i rdzenia kręgowego.  Sposób funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego ma wpływ na wszystkie elementy ciała człowieka. Pulsacja ta, nie jest powodowana ani przez ruch mięśni i ani nie jest zależna od woli człowieka. Zgłębiając zaś przyczyny tego ruchu, Dr Shitterland doszedł do wniosku, że ten ruch musi pochodzić z wewnętrznej siły życiowej organizmu. Tą siłę nazwał Oddechem Życia (Breath of Life). Przejawem tej siły w ciele jest ruch falowy (Tide) i jego poszczególne rytmy wdechu i wydechu, który został określony Systemem Pierwotnego Oddychania (Primary Respiration).

W mocy Oddechu Życia zawarty jest podstawowy wzorzec zdrowia, który reguluje równowagę w organizmie, dąży do homeostazy. W koncepcji biodynamicznej brana jest pod uwagę współpraca z tymi siłami, które zarządzają naszym zdrowiem.

Cytując M. Kerna: „Przejaw Oddechu Życia na poziomie komórkowym jest warunkiem niezbędnym do utrzymania zdrowia. Gdy ulegnie ona zastojowi lub ograniczeniu, ta podstawowa zasada regulacyjna może zostać zahamowana, co znajdzie swoje odbicie w upośledzeniu stanu zdrowia. Głównym celem terapii czaszkowo-krzyżowej jest wzmacnianie rytmicznych przejawów zdrowia”[i].

Jak już było wspomniane Oddech Życia, przejawia się w ciele jako pulsacja. Powstaje on, wychodzi z centralnej części ciała, wzdłuż kręgosłupa. Jest to linia środka, a pływ ten przejawia się jako mimowolne ruchy płynów i tkanek. Jak pisze M. Kern: „Pierwotna linia środkowa przez całe życie pozostaje główną osia energetyczną, wyznaczającą kierunek, organizowania się wielu struktur, także falowych przejawów Oddechu Życia” [ii] Zostały rozróżnione trzy główne rytmy, zwane trzema pływami – Rytmiczny Impuls Czaszkowy, Średni Pływ oraz Długi Pływ.

Obok Pierwotnego Oddychania, przejawem Oddechu Życia jest również Dynamiczna Cisza. Jak pisze F. Sills „Oddech Życia wyrasta z głębokiej ciszy, która leży u podstaw wszelkich form. W przeciwieństwie do fali, którą generuje, nie ma rytmu lecz jest sercem wszystkich pływów”[iii] (tłumaczenie własne)

Te wszystkie przejawy Oddechu Życia w ciele mogłabym porównać do falującego morza. Patrząc od góry, na powierzchni wody tworzą się drobne fale, są szybkie i nie trwają długo i znikają. Odpowiadało by to Rytmicznemu Impulsowi Czaszkowemu. Jeżeli zejdziemy trochę niżej, pojawiają się większe fale, wolniejsze i spokojniejsze, wychodzące głębiej ze środka morza, przechodzące przez cały ocean w środkowej jego części. To Średni Pływ. Głęboko w morzu też jest wyczuwalne falowanie ale bardzo powolne, prawie niezauważalne, szerokie, rozchodzące się jakby we wszystkich kierunkach. Przyrównałabym do Długiego Pływu. Bardzo głęboko, przy samym dnie, w sercu oceanu – tam jest cisza. Nie ma ruchu ale jest jego potencja. To Dynamiczna Cisza.

3.    Umiejętności terapeutyczne

„Należy dać rzeczom przestrzeń

Na własny, cichy i niczym nie zmącony rozwój,

Rozwój, który wypływa głęboko z wnętrza

I nie przyśpieszany,

Ani nie spowalniany

Wszystko donosi i we właściwym czasie na świat wyda… (…)

Trzeba mieć cierpliwość!”  R.M.Rilke

Wg Dr Sutherlanda, w terapii czaszkowo-krzyżowej w podejściu biodynamicznym nie używamy siły zewnętrznej lecz bazujemy na wrodzonej inteligencji ciała. To co działa na nas z zewnątrz, jak np. nacisk czy nawet rozmasowywanie, może być odebrane przez ciało jako kolejny stres.  Dlatego też, terapeuta czaszkowo-krzyżowy stosuje bardzo delikatny dotyk aby nie bodźcować dodatkowo układu nerwowego klienta, a pozwolić się mu raczej zrelaksować. Kluczowym elementem jest jednak stworzenie odpowiednich warunków aby mogła się  ujawnić ta wewnętrzna, lecząca siła.

Każdy organizm posiada indywidualny wzorzec zdrowia. Aby móc się z nim skontaktować potrzeba indywidualnej uwagi terapeuty i umiejętności towarzyszenia ciału w samodzielnym dochodzeniu do równowagi. Terapia przynosi efekty, kiedy udaje się połączyć zaburzone, rozstrojone obszary  z Oddechem Życia i przywrócić mu pełną ekspresję w tych miejscach.

Tak jak było powiedziane wyżej, aby mogło dojść do kontaktu klienta z jego zasobami zdrowia, z Oddechem Życia, muszą zaistnieć pewne warunki.

Poprzez swoją obecność terapeuta stwarza bezpieczną przestrzeń dla terapii. Realizuje się to poprzez dostrojenie się do systemu pacjenta, głęboką obecność oraz neutralność terapeuty.

Obecność terapeuty

Jednym z fundamentalnych elementów jest obecność terapeutyczna. Zanim terapeuta nawiąże kontakt z ciałem klienta musi sam połączyć się ze sobą. Jest to dla mnie umiejętność osadzania się w swoim stanie bycia. To wejście w swoja przestrzeń, w kontakt z samym sobą, w swoją ciszę. Wszytko to co nas otacza z zewnątrz, wszystkie bodźce, które na nas działają, powodują, że nasza uwaga jest na zewnątrz nas. Wtedy zatracamy siebie, kontakt z samym sobą. Jak pisze M. Kern „Gubimy poczucie nas samych, naszej istoty”[iv]

Jednym ze sposobów żeby skontaktować się ze swoja ciszą, to zwolnienie i skierowanie naszej uwagi do środka. Przestajemy skanować świat na zewnątrz, przekierowujemy uwagę z rozumienia na odczuwanie.  

Wymaga to oddalenia się od ego, od kontroli naszego umysłu, od schematów myślowych. Im dłużej osadzamy się w środku, nasza świadomość może się zmienić. Jesteśmy w centrum, w przestrzeni ciszy. Wtedy możemy mieć kontakt z Oddechem Życia, wtedy możemy odczuwać całość. Odczuwamy całym ciałem, nie ma miejsca na osądy czy krytykę, tylko jest się w stanie obecności w polu, w czystej świadomości.[v]

Jeżeli nie będziemy osadzeni, obecni, świadomi, to cała praca będzie gdzieś obok, nie będziemy mieć kontaktu z Oddechem Życia, z odczuwaniem całości. Im głębiej będziemy w stanie obecności tym będziemy mieć lepszy kontakt z tymi siłami, które organizują ciało. Nie dzieje się to jednak od razu, potrzeba czasu, dostrojenia się do tego odczuwania i pewnego rodzaju treningu, czasem terapii własnej.

Na początku mojej przygody z terapią czaszkowo-krzyżową było to dla mnie prawie niewykonalne. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nie mam kontaktu ze sobą samą, że tak mi trudno spotkać się ze swoją ciszą, a przez to stworzyć bezpieczną przestrzeń dla klienta.

Każde spotkanie dwóch osób, a szczególnie w polu terapeutycznym bazuje na relacji.  Czy to sobie uświadamiamy czy nie, każde spotkanie dwóch bytów powoduje, że na jakimś poziomie wymieniamy się informacjami. Dzieje się to na poziomie nieświadomym. Na poziomie racjonalnym, możemy „zobaczyć” drugiego człowieka, „usłyszeć” go, tylko wtedy jeżeli jesteśmy w dobrym kontakcie ze sobą samym,.

 Terapia czaszkowo-krzyżowa w ujęciu biodynamicznym opiera się właśnie na relacji i na rezonansie pomiędzy klientem, a terapeutą. Każda człowiek, w tym również terapeuta, wnosi do relacji swoją historię życia, swoje przeżycia, czasem traumatyczne. Dlatego, z mojego punktu widzenia, ważne jest, aby terapeuta zanim podejmie prace z drugą osobą, przepracował swoje różne, trudne doświadczenia. Wtedy nie obciąża nimi klienta, wnosząc je do relacji. Tak, jak rezonuje w terapeucie to, co się dzieje  w kliencie, to tak i w kliencie może rezonować to co dzieje się w terapeucie.

Opierając się na swoich doświadczeniach, myślę, że ważnym jest aby terapeuta był uważny na siebie i podjął pracę terapeutyczną nad sobą jeżeli zauważy w sobie trudności, które mogą przeszkadzać mu w pracy.

W mojej pracy nad sobą, nad rozwojem, wychwyciłam pewne ograniczenia. Spotykając się z trudnymi dla mnie doświadczeniami w trakcie terapii zdałam sobie sprawę, że mam teraz lepszy kontakt sama ze sobą,  zwiększył się poziom czucia siebie i swojego ciała. A co jest w tym najistotniejsze,  pojawiła się przestrzeń wewnątrz mnie.  Dopiero dotarcie do tej przestrzeni, pozwoliło mi nawiązać kontakt ze swoją własną ciszą. Ciągła praca i wracanie do siebie poprzez medytacje i codzienne, chociaż chwilowe odchodzenie od bodźców zewnętrznych, w kierunku czucia, uczą mnie kontaktu z tą wewnętrzną ciszą.

Dopiero będąc tak głęboko osadzonym w sobie i obecnym w danej chwili mogę z zaufaniem przejść do kontaktu z klientem.

Pole relacyjne i kontakt z klientem

Tak jak wspomniałam wyżej, nawiązując relację z klientem, spotykam się z jego systemem. Cała praca w biodynamicznej terapii czaszkowo-krzyżowej opiera się na wzajemnej interakcji.

Moje wyregulowanie i oparcie w swojej wewnętrznej ciszy oraz zadbanie o komfort klienta tworzy bezpieczną przestrzeń w gabinecie. Klient może się jakby oprzeć o nią, zaufać zarówno terapeucie jak i metodzie. Jak pisze Bruce Burger: „Utrzymujemy bezpieczna i świętą przestrzeń, wsparcia, szacunku i mądrość procesu ewolucji”[vi]

To poczucie stabilności, bycia zaopiekowanym i słuchanym bardzo pomaga klientowi w regulacji jego układu nerwowego. Będąc w bezpiecznej przestrzeni, organizm klienta może się dostroić do tej ciszy, to tego głębokiego osadzania się w sobie, którą wnosi do kontaktu dobrze wyregulowany terapeuta. Dopiero w tym głębokim, wewnętrznym osadzeniu możliwy jest kontakt z Oddechem Życia.

Drugim ważnym aspektem relacji, wypływającym bezpośrednio z głębokiej obecności jest neutralność terapeuty. Można powiedzieć, że jest to siedzenie w kontakcie z ciszą i aktywne słuchanie. To jest dawanie przestrzeni. Nie ma miejsca na szukanie czegoś, ocenianie, wartościowanie, nadawanie nazw, oraz szukania sposobu jak coś naprawić. Wchodzimy w kontakt bez  oczekiwań, z dyspozycją przyjęcia wszystkiego takie jakie jest, zgodą na to jakie to jest, pozostawianiem tego takie jakie jest i odpuszczeniem. [vii]

W tym głębokim stanie obecności nastawionym na słuchanie w szerokim, bezpiecznym polu, układ klienta może się przed nami odkryć, jego historia  ale także rozwiązanie. Wtedy ja jako terapeuta mogę więcej czuć, podążać za tym jak mnie prowadzi ciało klienta. Jako terapeuta nie wnoszę swoich pomysłów, sposobów postepowania, swojego „wiem lepiej i ci pomogę”. To nie ja podejmuje decyzje, to Oddech Życia prowadzi w kierunku uzdrowienia. Podążam z zaufaniem za mądrością ciała klienta, ono wskazuje miejsca do zaopiekowania. Jako obecny terapeuta reaguję adekwatnie do jego potrzeb w zakresie pozycji ułożenia rąk oraz jakości dotyku. Im mój kontakt z Oddechem Życia jest głębszy, wielowymiarowy, tym łatwiej organizm klienta wejdzie z nim w kontakt. Klient może wejść w kontakt ze swoim ciałem tak głęboko jak ja jestem, bo potrafię jako terapeuta mu w tym towarzyszyć, gdyż nie boje się głębszego wchodzenia w siebie samą.  Wtedy mogą się uleczyć stare wzorce na bardzo głębokich poziomach. Klient może się skontaktować z czymś, czego nigdy do tej pory nie odczuwał. Ta reorganizacja będzie trwała również po zakończeniu sesji.

Potrzeba dużo pokory i ciągłej kontroli bycia w stanie obecności. Ta bezpieczna przestrzeń musi być stała, bo ciało klienta potrzebuje zaufania i stabilizacji, żeby móc podążać za wrodzonym wzorcem zdrowia. Cytując F. Sillsa: „Mówiąc prościej, obecność oznacza dla mnie w przestrzeni pełnej uwagi i wrażliwości, z tak czystym umysłem i tak otwartym sercem, jak to tylko możliwe.”[viii]

Doznając tego głębokiego osadzania się w sobie, zauważyłam większą wrażliwość i większą empatie na to co wnosi klient. Czuję ogromy szacunek dla ciała klienta i jego mądrości. Nie raz porusza mnie to bardzo, że organizm drugiego człowieka dopuszcza mnie do swoich bardzo skrywanych, poufnych miejsc, że obdarza mnie takim zaufaniem i że mogę być świadkiem zmiany. Nie mam wstępu w to miejsce, często na tym głębokim poziomie nie wiem jaki proces miał miejsce, ale stoję jakby z zewnątrz i towarzyszę przeminie. Jestem świadkiem ważnego procesu dla organizmu. Pozostaję w poczuciu wielkiego szacunku do ciała klienta i do siły która go prowadzi.

Zanim nauczyłam się przebywać w swojej wewnętrznej ciszy, moje terapie były bardziej powierzchowne, płytsze. Nie miałam dobrego kontaktu z Długim Pływem ani nie doświadczałam Dynamicznej Ciszy. Powiedziałabym, że terapie były bardziej funkcyjne, bo skupiały się w większym stopniu za technice, niż za czuciu i podążaniu  za wrodzonym planem leczenia. Podobnie się dzieje gdy jestem zmęczona, czy w stresie. Mam wtedy trudności z osadzeniem się, a ciało klienta nie czuje się bezpiecznie. W takim przypadku nie będzie miało miejsca przywracanie równowagi na bardzo głębokim poziomie, a stare wzorce nie zostaną dotknięte.

Opisy przypadków

Jednym z przypadków, jaki chciałam opisać dotyczących wpływu osadzania się terapeuty była praca z Iwoną. Klientka przyszła do mnie z powodu dużego zmęczenia i osłabienia po chorobie.

Zaczynam prace od osadzenia się w sobie, daje sobie czas i osadzam się jeszcze głębiej. Jest cichy ranek wiec jestem wypoczęta, wiec nie sprawia mi to trudności skontaktować się ze swoją ciszą. Z tej pozycji przechodzę do kontaktu z Iwoną. Dotykam jej stóp. Lubię zaczynać prace przy stopach, bo to dla mnie najdelikatniejsze połączenie z systemem klienta, dotykam go na peryferyjnych granicach. Dostrajam się do układu klientki, daje jej przestrzeń, poszerzam granice kontaktu, sprawdzam czy moje dłonie są w odpowiednim dla niej kontakcie. Nastawiona jestem na słuchanie, na odbiór. Czekam, nie popędzam systemu, obejmuje uwaga całego człowieka. Wyczuwam delikatne ruchy w ciele, jakieś drobne drgania. Poprawiam granice, wracam do siebie i z tego poziomu obserwuję organizm Iwony. Tworząc tą bezpieczna przestrzeń, ciało klientki wchodzi w zacisznie na wydechu. Po zakończonym zaciszeniu, czuje jak organizm się wyciszył, rozluźnił i jakby opadł na stół. Dalej jestem nastawiona na słuchanie. Pojawia się Średni Pływ. Z tego wyłania się obraz kręgosłupa, a w szczególności mięśni i ścięgien wzdłuż kręgosłupa. Mam wrażenie, że te tkanki są bardzo napięte i mam obraz dwóch  drgających przewodów eklektycznych, które bardzo iskrzą.  Jeden z nich, ten z lewej strony, szczególnie w okolicy serca, jest bardzie pobudzony. Obserwuje system, będąc  dalej w swojej przestrzeni i głębokim osadzeniu. Iskrzenie jakby się wyciszyło, ale czuję że jest jakiś problem w okolicy serca. Pojawiła się linia środka. Była jasna i świetlista. Jednak w tym samym miejscu pokazał się obraz kręgosłupa ale w bardzo wczesnym stadium, jeszcze w rozwoju embrionalnym. Pomimo, że trzymam Iwonę za stopy, to moja świadomość jest przy tym zarodku, który mi się pokazał. Obserwuję jak się pochyla i rozwija w rytm rozwoju embrionalnego. Jest to bardzo wyraźnie. Poszerzam pole percepcji, widzę jak klientka miarowo oddycha i jest w głębokim relaksie. Wracam do obserwacji embrionu i zauważam, jego połączenie z sercem. Na tym połączniu był jakiś punkt inercyjny. Zapytałam się klientki czy ma problemy z kręgosłupem, chociaż mi tego nie zgłaszała przed sesja. Powiedziała, że tak i że ostatnio musi spać na podłodze, bo ja boli właśnie w okolicy tego miejsca, w odcinku piersiowym kręgosłupa.

Sprawdzam ponownie swoje osadzenie w sobie i wracam do obserwacji. Widzę, że jest jakieś zaburzenie w tej przestrzeni serce-kręgosłup na poziomie embrionalnym. Jestem przy tym, nie próbuję niczego zmienić, robię temu przestrzeń. Czuje w sobie, że towarzyszę bardzo ważnemu procesowi i jestem zaszczycona ze organizm dopuścił mnie to tego nietykalnego miejsca. Nie ma we mnie potrzeby działania, jestem w swojej ciszy  i czuje wielki szacunek do tego, w czym uczestniczę. Jakbym była w jakimś świętym miejscu. Jestem poruszona. W przestrzeni serca i kręgosłupa klientki nastąpił jakiś  proces, do którego nie miałam dostępu. Odczułam tylko po pewnym czasie, że pojawiła się bardzo głęboka cisza. Przebywanie w tej ciszy razem z klientem jest bardzo dobrym doznaniem, nie umiem znaleźć lepszego określenia. To głęboki stan bycia. Po dłuższej chwili cisza się skończyła, a obserwowane miejsce się uspokoiło, rozluźniło, nabrało przestrzeni. Przeszłam do obserwacji całego ciała, powrócił Średni Pływ. Jest bardzo spokojnie, pojawia się Długi Pływ. Jestem bardzo dobrze osadzona, klientka tez jest w głębokim relaksie.

Siedząc tak w skupieniu przy nogach, mam odczucie, że musze przejść do głowy Iwony. Przechodzę tam, znów się osadzam w sobie, po czym delikatnie wkładam ręce pod jej potylice, w chwycie kołyskowym. Dalej mam odczucie ważności i głębokości procesu. Będąc w kontakcie, zauważam jakby głowa była skręcona w lewą stronę, czuje to wyraźnie pod rękami, chociaż głowa klientki leży prosto na stole. To jakby obraz tej głowy z okresu prenatalnego, albo z okresu okołoporodowego, wtedy coś się zadziało. Klienta powiedziała ze była wcześniakiem. W dalszej kolejności pojawia się obraz bardzo malutkiego dziecka, ale w ogóle bez napięcia mięśniowego, takiego bezwładnego.

Jestem w głębokiej ciszy, w swojej obecności, oferuje  przestrzeń i słucham. Dość szybko poczułam jakby głowa, a właściwie ten obraz skręconej głowy, obróciła się do prawidłowej pozycji. Moja uwaga przesunęła się do środka głowy, do trzeciej komory. Czułam tu falowanie, potencje. W pewnym momencie zrobiła się cisza w tym miejscu. Cisza była bardzo głęboka, ale pełna potencji. Czułam, że zaraz cos się wydarzy. W pewnym momencie nastąpił rozbłysk, który rozszedł się po całej głowie, a potem po całym ciele.  Wszystko dzieje się na głębokim poziomie. Jestem bardzo obecna i czuje jak wszystko przenika wielka cisza. Moje serce jest bardzo poruszone, otwarte. Znów mam poczucie świętości tego co się dzieje i czuje się zaszczycona, że zostałam dopuszczona do tak ważnego procesu, że mogę temu towarzyszyć. 

Przechodzę do szerokiego pola słuchania.  Pojawia się Długi Pływ, całe ciało jest rozluźnione, rozświetlone. Wszędzie jest spokojnie.

Przechodzę do stóp. Z tej pozycji czuje jak cała głowa jest rozświetlona, rozgrzana. Linia środka jest jednym wielkim strumieniem światła. Mam wrażenie, ze od tej linii po całym ciele rozchodzą się drobinki światła. Obserwuję jeszcze ten proces. Chciałam już odejść od ciała ale czuję, potrzebę ze strony ciała, o chwyt dwubiegunowy. Pytam się klientki, czy chciałaby się położyć na boku, a ona stwierdziła, że tez o tym właśnie pomyślała. W chwycie dwubiegunowym jestem jedna ręką na kości krzyżowej, a druga na potylicy. Czuje dobrze linie środka, jak strumień światła jeszcze raz przechodzi od strony głowy i zatrzymuje się w okolicy serca. Jestem obecna, w przestrzeni jest spokój. Ciało Iwonki wchodzi w głęboką cisze, pod koniec tej ciszy następuje wybuch światła i rozchodzi się po całej linii środka, apotem po całym ciele. Jest spokojnie ale cały czas jesteśmy na bardzo głębokim poziomie. Czuję wdzięczność od ciała klientki, czuje poruszenie w swoim sercu i ogromny szacunek do procesu, do tego czego była świadkiem. Jeszcze chwilę towarzyszyłam Iwonie i jak poczułam, że wszystko wybrzmiało rozliczyłam się.

Czuje w ciele, że ten proces, który opisałam, nie mógłby się odbyć gdyby nie umiejętność stworzenia bezpiecznej, pełnej zaufania atmosfery, głębokiej obecności i słuchania w neutralnej dyspozycji.  Kilka razy w trakcie tej terapii miałam wrażenie przenikania i prowadzenia przez większą Inteligencje.

Innym przykładem jest praca ze Zbyszkiem.

Nie będę opisywać wszystkich elementów terapii, tylko chce zwrócić uwagę na aspekt bycia osadzonym i przeprowadzania terapii w trudnych warunkach.

Miejsce do pracy były dość niesprzyjające. Nie mogłam zmienić otoczenia, które wpływało na mnie niekorzystnie. W przestrzeni było trochę hałasu i bodźców, które mnie rozpraszały. Miałam trudności z osadzeniem się i wejściem w swoją wewnętrzną przestrzeń. Czułam, że to otoczenie również wpływa na klienta i jest nam obydwojgu trudno się opaść w swojej ciszy. Przyjmując to miejsce takim jakie jest i pozwalając mu na to żeby takie było, bez wprowadzania zmian, zaczęłam się wycofywać z kontaktu z nim do swojego środka. To tak trochę jakbym przenosiła uwagę z odbierania bodźców z zewnątrz do odczuwania wewnątrz. W cichym otoczeniu było by to dużo łatwiejsze, tutaj musiało upłynąć trochę czasu aż się wyregulowałam. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się skontaktować sama ze sobą. Po tym jak poczułam się stabilne wewnątrz, jak osiadłam w swojej ciszy, przeszłam do kontaktu z systemem klienta, czyli do dotyku. Siedziałam od strony głowy klienta, wiec położyłam ręce na jego ramionach i z tej pozycji nawiązałam z nim delikatny kontakt. W dalszej części pracy, pogłębiała się moja obecność w takim zakresie, że po pewnym czasie byłam obecna uwagą tylko przy procesie, a sygnały z zewnątrz, pomimo, że je słyszałam to nie powodowały zaburzeń.

Takie głębokie osadzenie w ciszy oraz stworzenie bezpiecznej przestrzeni, spowodowały, że mógł się zamanifestować Długi Pływ, a dalszej części pracy doszło do zaiskrzenia na trzeciej komorze. Niemałe znaczenie miała tu dobra kondycja klienta i jego umiejętność osadzania się w zasobach i kontakt ze swoją przestrzenią ciszy.

Kolejnym przykładem jest praca z Klaudią

Usiadłam przy stopach klientki. Terapie prowadziłam wieczorem wiec mój organizm był już trochę zmęczony. Potrzebowałam chwili na osadzenie się w swojej ciszy, skierowałam uwagę klientki do jej zasobów oraz zadbałam o bezpieczne granice słuchania, aby nasze systemy były w relacji, a nie zachodziły na siebie. Na początku Wyczuwałam trochę drobnych ruchów, organizmy szukają połączenia ze sobą, dostrajają się do siebie. Jestem w swojej ciszy w otwarciu i słuchaniu. Odbieram uczucie radosnego cała. Zwiększam przestrzeń, dalej jest cisza. Po pewnym czasie dostrojenia i osadzenia systemów, ciało rozszerzyło się na wdechu i zamknęło na wydechu ale „bez przekonania”, bez mocy. Delikatnie zaproponowałam ciału zaciszenie, weszło w długie i głębokie zaciszenie na wdechu. Znów pojawiło się we mnie uczucie dobrego czasu, bycia obecnym w wielkim bezruchu. Po zaciszeniu od razu przejawił się Średni Pływ, jestem z nim w kontakcie przez pewien czas.

Czułam, że powinnam przejść do głowy. Jeszcze nie wiedziałam dlaczego, ale czułam ze tam ciało poturbuje wsparcia. Usiadłam z drugiej strony stołu, znów się osadziłam i delikatnie położyłam ręce na głowie klientki w chwycie sklepieniowym. Ciało weszło w zaciszenie na wydechu.

Pojawił się Średni Pływ, ciało było miękkie, spokojne. Czekałam w szerokim polu słuchania i w swojej obecności.  Zawołała mnie kość klinowa. Przeszłam palcami do kontaktu z nią, z jej szydłami większymi. Znów zrobiłam przestrzeń i sprawdziłam granice kontaktu. W czasie słuchania mam dziwne wrażenie jakby kość klinowa była odwrotnie ułożona do potylicy (tak jakby na łyżeczkę, czyli wygięcie jak potylica). Nic nie zmieniam, obserwuję. W miejscu obserwacji pojawiła się cisza. Kość klinowa weszła w zaciszenie. Po tym zaciszeniu kość jakby się odkręciła przez os pozioma i ustawiła prawidłowo wobec potylicy (jakby salto zrobiła). Nie jest to fizycznie możliwe ale takie miała wrzenie. Powiedziałabym, że w rzeczywistości była mocno ścięta w dół wobec potylicy i dlatego takie wrażenia (trzon k.k był prawdopodobnie poniżej podstawy potylicy – tak bym to określiła). Po tej operacji ciało weszło w zaciszenie na wydechu. Pojawiła się spokój. Po skończonym zaciszeniu zamanifestował się  Średni Pływ a w ciele pojawiła się miękkość.  

Przeszłam do stóp. Dobrze wyczuwam spokój w ciele, relaks. Widzę linie środka, która jest jasna i pełna mocy.

Rozłączyłam się mentalnie z ciałem, zabrałam ręce i zakończyłam sesje.

W czasie pracy na głowie, klientka miała wrażenie ze jest w dużej jasnej kuli, przestrzeni, ze jest sama ale nie czuła się z tym źle. Mówiła ze nie ma tam nikogo, nie ma tez żadnej myśli. Pod koniec zabiegu klientka miała wrażenie jakby wychodziła z jaskini, na światło,

4.    Podsumowanie

„Bycie obecnym osiąga się przez pozwolenie naszemu umysłowi na wyciszanie i całkowity odpoczynek w chwili obecnej. Pracując w ciszy  możesz odczuć obecność głębszej Inteligencji w ludzkim organizmie” Dr F. Still

Terapia czaszkowo – krzyżowa w ujęciu biodynamicznym jest dla mnie ogromnym odkryciem. Rozumiem ja jak pomost, który łączy świat ciała fizycznego i z głębokim wglądem w świadomość, w duchową część życia. Z powodu terapii zaczęłam doświadczam kontaktu z samą sobą i uczę się przebywania we własnej ciszy, uczę się dostrajać do Oddechu Życia.

Z tej pozycji kontakt z drugą osobą, z jej systemem, podążanie za pierwotnym oddychaniem   jest dla mnie niebywałym doświadczeniem. Czuje wielki szacunek do ciała klienta i do siły która go prowadzi. Jestem często głęboko poruszona, tym że ciało klienta dopuszcza mnie do swoich świętych miejsc i że mogę towarzyszyć mu w jego procesach zdrowienia.

Nigdy bym się nie spodziewała ze kontakt z terapią czaszkowo-krzyżową doprowadzi mnie do tego miejsca, gdzie teraz jestem, że tak poszerzy moja świadomość i czucie ciała. Łatwiej mi przyjmować teraz ludzi takimi jacy są. Doceniam wartość nauki bycia obecnym, wsłuchiwania się i podążania za Oddechem Życia. Cieszę się ze weszłam na ta ścieżkę!

 

Literatura cytowana:

  1. O. Michael Kern; Mądrość ciała; Virgo; 2008
  2. O. Franklin Sills; Foundation in Craniosacral Biodynamics; North Atlantic Books; 2016
  3. Giorgia Milne; Biodynamic Cranial Touch „Stillness Touch” Initiatory Course; 2020; notatki własne
  4. Bruce Burger; Ciało jako świadomość; Virgo; 2006
  5. Franklin Sills; Proces Polarity; Virgo; 2009

 

[i] D.O. Michael Kern; Mądrość ciała; Virgo; 2008;

[ii] D.O. Michael Kern; Mądrość ciała; Virgo; 2008;

[iii] D.O. Franklin Sills; Foundation in Craniosacral Biodynamics; North Atlantic Books; 2016

[iv] D.O. Michael Kern; Mądrość ciała; Virgo; 2008

[v] Giorgia Milne; Biodynamic Cranial Touch „Stillness Touch” Initiatory Course; 2020; notatki własne

[vi] Bruce Burger; Ciało jako świadomość; Virgo; 2006

[vii] Giorgia Milne; Biodynamic Cranial Touch „Stillness Touch” Initiatory Course; 2020; notatki własne

[viii] Franklin Sills; Proces Pol arity; Virgo; 2009